środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 17


*Oczami Rosalie
- Naprawdę zostawisz mnie samą pod jednym dachem z Jessicą?! – zapytała Scarlett z nutką wymuszonego przejęcia w głosie. Jednocześnie podała mi kupkę bluzek, które postanowiłam zabrać ze sobą. Odbierając kilka złożonych ubrań od przyjaciółki, włożyłam je do walizki. Następnie przymknęłam wieko swojego bagażu i zasunęłam go na zamek.
- Dzięki Scarlett. Też cię kocham. – odpowiedziała Jessica, leżąca na moim łóżku i bawiąca się kosmykami swoich brązowych włosów. Przerywając czynność, lekko podniosła głowę ku górze i wyciągając zza siebie małą, białą poduszkę wycelowała nią w szatynkę.
- Widzisz?! – spytała pokazując palcem na śmiejącą się dziewczynę.
- Nie zostawiam cię samej. Przecież będzie jeszcze Chealsy. – odparłam i usiadłam obok szatynki. Na chwilę zapanowała cisza, którą przerwał wybuch śmiechu u moich dwóch przyjaciółek.
- Tak, jasne. – odpowiedziały na raz.
- O ile nie będzie Harry’ego, lub będzie zajęty sprawami zespołu. – powiedziała Jess.
- Przecież nie wyjeżdżam na zawsze. Wrócę za tydzień, lub parę dni więcej. – poinformowałam swoje przyjaciółki i wstając z łóżka, podeszłam do okna. – Tylko jak wrócę, dom ma wyglądać, w takim stanie w jakim go zostawiam. – zwróciłam się do dziewczyn i próbując zachować poważny wyraz twarzy, pogroziłam im palcem. Nie minęła chwila, kiedy całą trójką wybuchłyśmy niepochamowanym śmiechem.
          Nagle rozległo się pukanie do drzwi od mojego pokoju. Nasze śmiechy ucichły. Wymieniłyśmy się z dziewczynami zdziwionymi spojrzeniami. Żadna z nas nie miała pojęcia, kto to mógł być. Wypowiadając słowo przyzwalające na wejście, obserwowałyśmy jak drzwi powoli się uchylają, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk. W progu, opierając się jedną ręką o framugę, stał Zayn.
- Pukałem, ale nikt mi nie otworzył, więc pozwoliłem sobie wejść. - odpowiedział.
- Jasne, nic się przecież nie stało. – powiedziała Jessica. Chwilę później, zarówno ona, jak i Scarlett wstały z mojego łóżka i zaczęły wychodzić z mojego pokoju. – Zostawimy was samych. – rzuciła, mijając mulata w progu.
          Nic się nie odzywając, obserwowałam każdy krok chłopaka, przybliżający go do mnie. Chwilę później zajął miejsce obok mnie, które jeszcze przed jego przyjściem zajmowała Scarlett. Nie wiedziałam, co mogło być powodem jego wizyty, gdyż od naszej rozmowy z jego dziewczyną, nie widzieliśmy się zbyt często, a kiedy już się spotkaliśmy, Malik traktował mnie jak powietrze.
          Poczułam zapach jego perfum, które tak bardzo lubiłam, jednak to nie był moment na rozkoszowanie się jego obecnością. Spojrzałam na niego. Wyraz jego twarzy nadal pokrywała powaga. Cały czas bacznie mi się przyglądał.
- Czym zawdzięczam twoją wizytę? – spytałam szorstko chłopaka, jednocześnie odsuwając się na niewielką od niego odległość. Chciałam uniknąć jego dotyku, który sprawiał, że przechodziły mnie przyjemne ciarki. – Coś się stało?
- Czemu coś się musiało stać, bym mógł cię odwiedzić? – odpowiedział pytaniem na pytanie i uśmiechnął się lekko. Kochałam jego uśmiech. Cieszyłam się jego szczęściem, które również mi przynosiło radość, jednak nie dzisiaj. Dziś muszę być twarda.
- Widocznie tak, bo po kilku dniach ignorowania mnie, przyszedłeś tutaj. – odpowiedziałam chłodno. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nic nie rozumiał. Czyżby zapomniał, że ja też mam uczucia i można mnie zranić? – Och nie udawaj. – powiedziałam. – Od czasu naszej rozmowy z twoją dziewczyną, zachowujesz się tak jakby mnie tutaj nie było. Jakbym była zupełnie obca. – dodałam.
- Jesteś zazdrosna? – spytał obojętnie, posyłając mi po raz kolejny dzisiejszego dnia, zdziwione spojrzenie. Powoli wstając z miejsca, stanął naprzeciwko mnie. – Nie możesz przeboleć, że poświęcam czas Perrie, a tobie w ogóle? Jesteś zła, bo to jej każdego dnia powtarzam, że ją kocham, a tobie nie? Chciałabyś tak jak ona być obdarowywana czułymi pocałunkami? – zaczął zadawać pytania, a ja poczułam, że coś we mnie pękło. Jednak nie mogłam pozwolić, aby cisnące się powoli do oczu łzy, wypłynęły i dały mi satysfakcję. Uświadomiły, że w pewien sposób ma rację. – Nie kryjmy się, chciałabyś być na jej miejscu, prawda?
- Co ci to daje? – spytałam, marszcząc brwi. – Nie, nie jestem zazdrosna i nie chciałabym być na miejscu twojej dziewczyny, gdyż poznałam prawdziwe oblicze Zayna Malika, któremu radość sprawia ból i cierpienie innych osób. – wysyczałam mu w twarz, po czym chamsko się uśmiechnęłam. – Po prostu denerwuje mnie to, że kiedy wszystko jest dobrze, traktujesz mnie tak, jakbyśmy się nie znali, ale jak już coś się stanie, to przychodzisz do mnie i szukasz pocieszenia i zrozumienia. Albo się zepsułeś, albo w tedy w Londynie grałeś kogoś, kim nie jesteś. – dodałam. – Tak w ogóle przyszedłeś się kłócić?
- Nie, nie przyszedłem się kłócić. – chłopak od razu zaprzeczył. – Ja przyszedłem się spytać czemu wyjeżdżasz do Nowego Jorku? Czyżbyś nie mogła znieść widoku szczęśliwego mnie z osobą, którą naprawdę kocham? – spytał, mocniej akcentując ostatnie dwa wyrazy w drugim pytaniu.
- Lecę do Nowego Jorku, odwiedzić moją ciocię. Jedyną rodzinę jaką mam. – powiedziałam. – Chociaż ci teraz powiem, że nie uciekam, to dla ciebie i tak będzie, że jednak to robię! Nie mylę się?
- Nie, nie mylisz. Rosalie, jesteś żałosna. Oczekujesz ode mnie prawdy i normalnego traktowania, a sama się nie potrafisz się przyznać do swoich uczuć. – odpowiedział. – Nikt cię tego nie nauczył? Nie powiedział, jak ważne w życiu człowieka są uczucia? – zadał kilka pytań, patrząc na mnie, jak na gorszą od siebie. – Ach tak, przepraszam. Zapomniałem, że wychowywałaś się w sierocińcu.
- Dość tego. Wynoś się stąd! – krzyknęłam. Poczułam łzy, które wypływając z moich oczu, zaczęły spływać po policzkach. Jedna po drugiej. – Dobrze. Może moja matka umarła i nikt w tedy nie obdarzył mnie żadnym szczególnym uczuciem, ale jestem o wiele więcej warta od tego chłopaka, który stoi przede mną i chociaż wydawało mi się, że go znam, wcale tak nie jest. – odpowiedziałam, po czym spuściłam wzrok. – Zadowolony?
- Ja nie rozumiem, jak mogłem tracić na taką dziewczynę czas. – odpowiedział i odwracając się do mnie tyłem, wyszedł z mojego pokoju, trzaskając drzwiami jak tylko najgłośniej się da.
          Wtulając się w poduszkę, zaniosłam się płaczem. Czemu większość naszych rozmów, sprowadza się do kłótni?! Nie wiem po co on tutaj w ogóle przychodzi? Co ma z tego, że przez niego cierpię? Co wywołują u niego moje łzy, ból czy smutek? Czy to daje mu satysfakcję? Wywołuje uśmiech? Co się stało z tym starym Zaynem, którego pokochałam?
- Ros, co się stało?! – usłyszałam głos Jess, która chwilę później siedziała koło mnie i przytulała do siebie.
- Co on ci zrobił? – spytała Scarlett, głaszcząc mnie po plecach.
- Nic. – powiedziałam, pociągając nosem.
- Po pierwsze, my nie jesteśmy ślepe. Po drugie, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, które mogą sobie powiedzieć wszystko. Po trzecie, obiecałyśmy sobie, już więcej żadnych kłamstw, pamiętasz? – wyliczała Jessica. Kiwnęłam lekko głową.
- Po prostu ma chore pretensje, których nikt nie zrozumie. Nie ma się czym przejmować. – odpowiedziałam po krótce.
- To czemu płaczesz?! – spytały obie na raz, wymieniając się zdziwionymi spojrzeniami.
- Bo patrzę na kogoś kogo kochałam i chociaż bardzo chcę, nie potrafię poznać tej osoby. – odpowiedziałam.
          Kiedy słońce powoli zaczęło zmierzać ku zachodowi, wzięłam swoją walizkę i zniosłam ją na dół. Z jednej strony nie chciałam opuszczać tego miejsca, do którego zaczęłam powoli się przyzwyczajać, oraz dziewczyn, bez których będzie mi nudno. Jednak tęskniłam za ciocią Lisą. Zresztą mój pobyt w Nowym Jorku, może okaże się czymś przełomowym? Może spotka mnie coś nowego? Coś, co na zawsze odmieni moje życie? Bolało mnie jednak to, że opuszczam Los Angeles, pokłócona z Zaynem.
          Wchodząc do salonu, zastałam dziewczyny w towarzystwie naszych sąsiadów, jednak nie było wśród nich mulata. Na mój widok, wszyscy się uśmiechnęli i podchodząc do mnie, zaczęli do siebie przytulać.
- Będziemy tęsknili Rosalie. – powiedział Louis. – Serio musisz wyjeżdżać? – zadał pytanie. Wszyscy popatrzyli się na mnie wyczekująco.
- Dawno nie widziałam się ze swoją ciocią, którą znalazłam po parunastu latach. Zresztą kilka dni beze mnie dobrze wam zrobi. – odpowiedziałam i zaśmiałam się lekko.
- Tak jakbyś nam w czymś przeszkadzała. – odpowiedział Niall, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Obiecuję, że niedługo znów mnie tutaj zobaczycie. – odpowiedziałam.
          Przechodząc przez próg, wyszłam na świeże powietrze. Momentalnie zostałam obdarowana gorącymi promieniami kalifornijskiego słońca, którego również będzie mi brakowało. Mimo, że nie mieszkamy tutaj od tak dawna, niemal od razu przyzwyczaiłam się do tych klimatów. Powoli kierując się w stronę samochodu chłopaków, którym Harry razem z Chealsy, Scarlett i Jess, mieli mnie zawieść na lotnisko. Zajmując miejsce na tylnym siedzeniu za pasażerem, zapięłam pasy i opierając się głową o nagrzaną szybę, ostatni raz spojrzałam na nasz dom, oraz stojącą obok naszego, willę chłopców.
          W jednym z okien, dostrzegłam jego. Stał tam ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma. Cały czas patrzył się na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami. W dalszym ciągu miał poważny wyraz twarzy, a z oczu biła złość. Przez krótką chwilę patrzyliśmy się na siebie.
- Gotowa? – dobiegł mnie głos Harry’ego, który siedział już na siedzeniu kierowcy.
- Tak. – odpowiedziałam i ponownie spojrzałam w stronę okna sypialni Malika, jednak go już tam nie było.
Po dojeździe na miejsce, przyszedł moment na najgorszą część każdego wyjazdu. Pożegnanie się z przyjaciółmi.
- Będziemy za tobą tęskniły. – odpowiedziała Jessica, która ledwo co powstrzymywała się od płaczu.
- Masz dzwonić do nas codziennie i mówić nam wszystko! – oznajmiła Chealsy, uśmiechając się do mnie.
- Jasne, wy tak samo. – odparłam, po czym przytuliłam każdą z osobna.
          Machając im na pożegnanie, ruszyłam w głąb odprawy. Przechodząc przez nią, udałam się w miejsce, gdzie stał samolot, do którego szybko wsiadając, zajęłam odpowiednie miejsce. Od razu zapięłam się pasami i czekałam, aż wzniesiemy się do góry. Kiedy tak się już stało, a samolot znajdował się tak blisko chmur, rzucałam tęsknym spojrzeniem na Los Angeles. Było mi ciężko rozstać się z miastem, gdzie zostały moje przyjaciółki, które były dla mnie jak siostry, jednak wiedziałam, że za kilka dni znów tutaj powrócę. Uśmiechając się do siebie, ostatni raz spojrzałam na miasto, a następnie przymykając powieki, pogrążyłam się w myślach.
***


Cześć ;* Przepraszam Was na samym początku za taki nieciekawy rozdział, ale obiecuję, że już niedługo zacznie się coś dziać. Chciałabym podziękować za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jesteście niesamowite, że nadal chcecie czytać to, co ja piszę, szczególnie biorąc pod uwagę, jaka jestem. Naprawdę dziękuję, że ze mną jesteście, bo bez Was byłabym nikim. Taka prawda. Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje. Co prawda, miałam dodać ten rozdział dopiero w poniedziałek, kiedy upływa rok odkąd założyłam mojego wcześniejszego bloga, z którym mimo tego jaki był jego poziom, jestem strasznie związana. Ale dla osób, które lubią to co i jak piszę, mam małą niespodziankę, a mianowicie bloga, który ruszy zaraz po zakończeniu tego, jednak na to jeszcze musicie poczekać. Zachęcam już dodawanie się do obserwatorów i zapoznanie się z postaciami. Mam nadzieję, że takie osoby się znajdą. Do następnego rozdziału ;* 

6 komentarzy:

  1. Zayn zachował się mega chamsko. Nigdy bym się tego po niem nie spodziewała. Przez jego skurwielskie zachowanie przestaję go lubić. Cały czas mam w głowie jego aroganckie słowa... Ygh... Mam nadzieję, że zrozumie swoje zachowanie i przeprosi Rosalie.
    Życzę tobie dużo weny przy pisaniu kolejnego rozdziału, bo już nie mogę się doczekać! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra nie ogarniam Zayna!
    O co mu chodzi!
    Jeszcze wypomniał jej że jest z domu dziecka, cham!
    Myślę że dobrze dla Rosalie że wyjeżdża, odpocznie o niego :P
    Czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam oj tam... rozdział super! :) ja juz nie ogarniam Zayna :/ niech soe zejda i finito!

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny jak każdy twój rozdział :) smuci mnie zachowanie Zayn'a tak jak 'mówisz' najpierw ją kocha, a potem traktuję jak śmiecia -.- okropnie się zachował, może miał powód xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierze w zachowanie Zayna. Jak on mogl tak potraktowac Rosalie? To mega chamskie z jego strony. Rozdzial jak zwykle jest perfekcyjny. Podoba mi sie ze dotyczyl praktycznie tylko wyjazdu dzkewczyny bo mimo jednego watku wydarzylo sie wiele. Mam na mysli oczywiscie sytuacje zwiazana z Zaynem... Mam nadzieje, ze wszystko sie ulozy. Zycze weny i do nastepnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zayn zachował się troche chamsko,nawet nie troche a bardzo.jak on mógł tak zranić Rosaline? może ten wyjazd dobrze jej zrobi,odpocznie od tego wszystkiego :))))))))
    czekam na nowy z niecierpliwością.
    ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń