czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 16



*Oczami Nialla
          Przewróciłem teatralnie oczami. Biorąc głęboki oddech, powoli podniosłem się z zimnych marmurkowych schodków. Otrzepałem tylną część swoich jeansów i szybkim krokiem ruszyłem za dziewczyną. W tym momencie sam się sobie dziwiłem, czemu to robię? W końcu nie pawałem do niej szczególnym uczuciem. Sam do końca nie wiedziałem, co mną kierowało. Może fakt, że płakała.
          Dziewczyna przyśpieszyła kroku. Szybko uczyniłem podobnie by jej nie zgubić. Cały czas spoglądałem na nią, co chwilę patrząc na mijane domy miliarderów. W końcu to nie była byle jaka dzielnica. Obserwowałem każdy jej ruch. Jak żywo wymachiwała obiema rękoma na przemian w obie strony, jak stawiała kolejne kroki, a także jak delikatne powiewy wiatru rozwiewały jej puszyste włosy.
          Schodząc z wzgórza, dziewczyna rozglądając się na boki, przeszła przez ulicę i usiadła na pustym przystanku autobusowym. Dochodząc pod przejście dla pieszych, poczekałem aż wszystkie samochody przejadą i sam przeszedłem na drugą stronę. Powoli skierowałem się w stronę gdzie siedziała szatynka. Opierając łokcie na udach, podparła twarz na dłoniach. Zauważając, że się zbliżam w jej stronę, szybko przetarła załzawione oczy. Uśmiechnąłem się do niej lekko i bez słowa zająłem miejsce obok niej.
          Siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie odezwało się słowem. Dziewczyna próbowała wyzbyć się nerwów, które ją opanowały, a ja myślałem, jak mógłbym zacząć rozmowę. Jak w delikatny sposób zapytać się jej, co się stało.
- Co tutaj robisz? – moje rozmyślenia przerwał głos Jessicki. Momentalnie spojrzałem w jej stronę.
- Siedzę. – powiedziałem. Dziewczyna lekko zaśmiała się pod nosem.
- A tak poważnie? Czemu szedłeś za mną od samego domu, aż po przystanek? – zadała kolejne pytanie. Swoje spojrzenie wbiła w przejeżdżający obok czerwony samochód.
- Dlatego, że … . Skąd wiesz, że za tobą szedłem od samego domu? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Nialla Horana nie da się nie słyszeć. – oznajmiła i spojrzała na mnie. Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
          Nastała cisza. Dziewczyna ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach, tępo spoglądała na ruchliwą jezdnię. Ja natomiast bacznie się jej przyglądałem. Nie była tą samą dziewczyną, z którą miałem okazję spędzać czas od naszego przyjazdu do Los Angeles. Nie była zakochaną w nas fanką. Była zwykłą dziewczyną, której zwykle radosną twarz okrywał smutek. Nie była odpychająca jak dotąd. Była kimś innym? O ile można tak powiedzieć.
- Co się stało Jessica? – zapytałem, przerywając panującą między nami ciszę. Dziewczyna westchnęła. – Spokojnie, jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić. W końcu jeśli przez to masz się lepiej czuć, to zrozumiem. – dodałem, przeczesując swoje farbowane blond włosy.
- Nie dostałam się na studia. – powiedziała, spuszczając wzrok.
- Przykro mi. – nie wiedziałem, co mógłbym więcej powiedzieć. Kładąc lewą dłoń, na prawym ramieniu dziewczyny, spojrzałem na nią.
- Mi też. – odparła i pociągnęła nosem. – Ale takie jest już życie. Nie można mieć wszystkiego, czego się zapragnie. – dodała i popatrzyła na mnie, a następnie spuściła wzrok.
- Może da się coś jeszcze zrobić? – zapytałem z nadzieją. Nie wiem czemu, ale zapragnąłem jej pomóc. Było mi jej naprawdę żal. Należała się jej jeszcze jedna szansa. Szansa, którą dano mnie, łącząc mnie z czwórką chłopaków, tworząc jeden zespół.
          Kiedy słońce powoli zaczęło zachodzić, wstaliśmy z przystanku i ruszyliśmy w kierunku naszych domów. Kilka godzin spędzonych z dziewczyną, pozwoliło mi ją lepiej poznać. Zdałem sobie sprawę, że źle ją oceniłem. Myślałem, że jest podobna do naszych fanek, które nie widziały nic innego tylko One Direction. Nie widziały nas jako zwykłych chłopców spełniających swoje marzenia i robiących to, co kochali, a popularny zespół i milionem pieniędzy. Nie widzących naszych osobowości, tylko wygląd. Pomyliłem się.
- Jessica! Niall! – w pewnym momencie dobiegł nas głos jednego z moich przyjaciół. Naprzeciwko nam szedł Liam. Kiedy nas zobaczył podbiegł do nas. – Jessica wszystko w porządku? – zapytał. Szatynka kiwnęła lekko głową. – Dziewczyny mi wszystko powiedziały. – powiedział i przytulił ją do siebie, co odwzajemniła. – Nie martw się to nie koniec świata. Ta uczelnia jeszcze pożałuje swojej decyzji.
          Poczułem lekkie ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Gdzieś, gdzie znajdowało się serce. Ale czemu?! Nie rozumiałem tego wszystkiego. Czyżbym był zazdrosny? Zazdrosny o Jessicę? Przecież jeszcze kilka godzin temu, nie darzyłem ją zbytnią sympatią. Co z tego, że dzisiaj przez spędzone z nią kilka godzin, lepiej ją poznałem, bo to nie jest możliwe żebym przez ten czas się mógł nią zauroczyć, prawda?
- Możemy już iść? – spytałem oschłym tonem. Chłopak od razu rozluźnił uścisk i skinął jedynie głową. Odetchnąłem z ulgą i zacząłem iść przed siebie. Tak, byłem zazdrosny.


*Oczami Scarlett
          Siedziałam na drewnianym parapecie i opierając się o nagrzaną szybę, spoglądałam na znajdującą się po przeciwnej stronie Jessicę. Dziewczyna cały czas o czymś myślała, co chwilę uśmiechając się do siebie. Cieszyłam się, że nie załamuje się z powodu tego, iż nie dostała się na studia. Na pewno inna uczelnia przyjmie ją z otwartymi rękoma, w końcu była mądrą dziewczyną.
- O czym tak myślisz? – spytałam uśmiechając się do niej. Dziewczyna zaśmiała się, po czym na chwilę spuściła wzrok.
- Wiesz co Scarlett? Niall w końcu zaczął się do mnie normalnie odzywać, zwracać uwagę. – odparła z entuzjazmem.
- Cieszę się. – powiedziałam. – Chociaż wydaje mi się, że Liam chyba też coś zaczyna do ciebie czuć. – dodałam.
- Co masz na myśli? – spytała. Oczekując odpowiedzi, bacznie mi się przyglądała.
- Wczoraj jak wyszłaś z domu, przyszedł do nas Liam. Chciał się z tobą spotkać, ale Rosalie powiedziała mu, że wyszłaś. Widać było, że momentalnie posmutniał. Zaczął się też o ciebie wypytywać, dokąd poszłaś. My powiedziałyśmy mu prawdę, że nie wiemy i potem opowiedziałyśmy mu całą sytuację. Liam się tym przejął i poszedł cię szukać. Coś chyba wisi w powietrzu. – opowiedziałam, po czym puściłam jej oczko. Jess lekko się uśmiechnęła.
- Nie. To tylko dobry kolega. Taki materiał na najlepszego przyjaciela. Liam ogólnie jest niesamowitym chłopakiem, jednak nie wiem czy mogło by być z tego coś więcej.
          Zapadła cisza, podczas której wymieniałyśmy się dziwnymi spojrzeniami, czy uśmieszkami. Co jakiś czas wyglądałam przez szybę, patrząc na najbliższą okolicę, gdzie znajdował się nasz dom. Spoglądałam na ludzi, na to co robią, jak się zachowują. To wszystko dawało mi pewnego rodzaju inspirację.
          Usłyszałam ciche chrząknięcie, które od razu sprowadziło mnie na ziemię. Momentalnie popatrzyłam w stronę jego źródła. Kątem oka zauważyłam, że Jess zrobiła to samo. W drugim końcu pokoju, dostrzegłam doskonale znaną mi twarz. W progu stał Louis, bacznie nam się przyglądając.
- Mogę? – zapytał. Skinęłam lekko głową. Chłopak wolnym krokiem podszedł do parapetu, na którym siedziałyśmy. Jessica spoglądając to na Louisa, to na mnie, zeskoczyła z miejsca, na którym obie siedziałyśmy.
- Zostawię was. – odparła. Tomlinson posłał jej tylko przepraszające spojrzenie, na co dziewczyna uśmiechnęła się lekko i w pośpiechu opuściła pokój. Szatyn zajął jej miejsce, a swoje spojrzenie utkwił we mnie.
- Długo tam stałeś? – spytałam, śmiejąc się.
- Nie, dopiero przyszedłem. – oznajmił. – Spokojnie, nic nie słyszałem. – dodał głośniej, podnosząc ręce do góry, w geście obrony. – Dzisiaj do Los Angeles przylatuje Eleonor.
          Dzisiaj do Los Angeles przylatuje Eleonor. Te słowa zaczęły obijać się echem w mojej głowie, a serce przybrało tępa. Zaczęłam czuć się zazdrosna? Nie, może to nienajlepsze określenie. Tak, podobał mi się Louis i z każdym dniem coraz bardziej zaczynało mi na nim zależeć, jednak chciałam aby był szczęśliwy, niezależnie z kim miał być. Po prostu spowodowane to było tym, że bałam się, iż będzie miał dla mnie mniej czasu. W końcu oni są tutaj tylko do końca wakacji, a ja zostanę w Los Angeles na zawsze.
- To wspaniale! – powiedziałam po chwili z entuzjazmem.
- Tak. – odparł i spuścił wzrok.
- Nie cieszysz się? – zapytałam. – Przecież, kiedy zadzwoniła do ciebie i zakomunikowała, że przyleci z wizytą, cieszyłeś się jak małe dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. – dodałam. Szatyn spojrzał na mnie obdarzając mnie lekkim uśmiechem.
- Cieszę się. – oznajmił. – Ja po prostu boję się jak to będzie wyglądało. Dawno się nie widzieliśmy i nie wiem jak teraz będzie się między nami układało. Nie chcę niczego zepsuć.
- Nie zepsujesz. Będzie dobrze. Musisz być sobą. Zresztą Eleonor zna cię tak dobrze jak twoja rodzina czy przyjaciele. – powiedziałam.
- Masz rację. Tak w ogóle przyszedłem się spytać, czy nie pojechałabyś tam ze mną. Było by mi naprawdę łatwiej, zresztą chciałbym abyście się poznały. – zakomunikował. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Co mam zrobić.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Może ona chce spędzić tylko z tobą czas.
- Na pewno nie! Chętnie cię pozna. – powiedział. – Proszę, zgódź się.
          Siedząc na jednej z ławek, znajdujących się na lotnisku, spoglądałam na Louisa, który od jakiegoś czasu chodził w kółko, gorączkowo o czymś myśląc. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie, spowodowane przylotem jego byłej dziewczyny. Zależało mu na Eleonor. Była dla niego jedną z najważniejszych osób.
- Louis będzie dobrze. – powiedziałam, podchodząc do przyjaciela. Chłopak już otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak momentalnie je zamknął. Jego spojrzenie utkwione było w jednym punkcie, znajdującym się za mną. Powoli odwracając się do tyłu, zauważyłam idącą w naszą stronę dziewczynę, rozglądającą się na boki. Miała długie brązowe, włosy ułożone w fale, idealną twarz oraz figurę. Ubrana była w białą bluzkę z kołnierzykiem, czarne rurki, tego samego koloru baleriny. Kiedy tylko zauważyła Louisa, od razu na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Dziewczyna przyśpieszyła kroku, a chłopak zaczął iść w jej stronę. Chwilę później tulili się do siebie, wymieniali uśmiechami. Byli szczęśliwi. Naprawdę szczęśliwi.

  
***
Witam Was po dość długiej nieobecności, bo minął miesiąc i kilka dni, odkąd dodałam ostatni rozdział. Mam nadzieję, że dacie mi jeszcze jedną szansę i nie opuścicie mnie, bo w końcu piszę to dla Was, a nie dla siebie. Przepraszam wszystkich, których blogi zaniedbałam, ale odcięłam się w pewien sposób od blogosfery, ale już wróciłam i powoli nadrobię zaległości. Rozdział nie jest wspaniały, ale chciałabym go zadedykować pewnej Adzie (Adeline Direction), która na samym początku wakacji, pomogła mi za pośrednictwem rozmowy na twisterze, inaczej spojrzeć na świat. Dziękuję ♥ . Na koniec chciałabym oznajmić, że blog nie skończy się tak jak Wam kiedyś podałam. Nie ma opcji, abym zakończyła go w sierpniu i na pewno potrawa jeszcze przez pewną część jesieni. Za wszystkie błędy przepraszam. Do następnego rozdziału! :*

środa, 10 lipca 2013

Przepraszam.

Jak zdążyłyście zauważyć, od dwóch tygodni na blogu nie pojawiło się kompletnie nic. Jest mi z tego powodu głupio, tylko dlatego, że mam świadomość, że zawodzę moje wspaniałe czytelniczki, które na każdym kroku chwalę i w ogóle do dzisiaj dziwię się, że je mam. Naprawdę Was za to przepraszam. Chcę tylko oznajmić, że nie kończę tego bloga. Nie chcę tak postąpić. Po prostu nie mogę. Nie wiem czy to nie jest już mój ostatni blog i dlatego chciałabym, jeśli oczywiście przestanę pisać, abyście zapamiętały pewną Adę z masą pomysłów i czasami spóźniającą się z rozdziałami. Sama bym sobie nie pozwoliła by go porzucić. Mam już tą historię zaplanowaną w głowie, jednak nie mogę ubrać pomysłu w słowa, a nie chcę byście przeczytały byle jaki rozdział. Nie potrafiłabym go napisać na odczep się. Zresztą zżyłam się z opowiadaniem, bohaterami i Wami również. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Proszę tylko abyście ostatni raz dały mi czas. Obiecuję, że jeszcze wrócę do pisania w lipcu z lepszymi jakościowo rozdziałami. Niedługo do Was wrócę! Miłych wakacji kochane ;*