*Oczami Rosalie
Kiedy w Nowym Jorku powoli zaczynało
się ściemniać, samolot wylądował na lotnisku. Cieszyłam się, że znów zobaczę
ciocię Lisę i w końcu będę mogła sobie z nią spokojnie porozmawiać, czy
pospędzać czas. Brakowało mi tego uczucia bezpieczeństwa, które przy niej
czułam. Może nie znałyśmy się od samego początku, ale szybko złapałyśmy
kontakt, a nasze więzi z każdym, nowym dniem stawały się coraz silniejsze. Była
dla mnie jak druga matka, ale także i przyjaciółka.
Odpinając
pasy bezpieczeństwa, wstałam z wygodnego fotela i przepychając się pomiędzy
pasażerami, opuściłam latający pojazd. Krocząc po pasie startowym w kierunku
wejścia do budynku, przypominałam sobie dwa momenty mojego życia, kiedy
znajdowałam się w tym miejscu. Pierwszym z nich była przeprowadzka do Los
Angeles, a drugim ucieczka z Londynu, w poszukiwaniu lepszego życia. Do dzisiaj
zastanawiam się, co by było gdybym nie zdecydowała się na tak odważny krok. Zapewne
nie poznałabym mojej cioci i dziewczyn, które są dla mnie jak siostry, a moje
życie dalej byłoby tylko rutyną. Żyłabym aby pracować na własne utrzymanie i
myśleć o przykrościach, które mnie spotkały. Jednak tak nie jest, za co jestem
i do końca swych dni, będę wdzięczna Bogu.
Przechodząc
przez odprawę, odebrałam swoją walizkę i ciągnąc ją za sobą, wmieszałam się w
tłum ludzi, którzy albo gdzieś wyjeżdżali, albo dopiero co przylecieli do
Nowego Jorku. Miasta marzeń. Taka była
prawda. Wielu przyjeżdżających tutaj ludzi, ze swoją wizytą wiązało wiele
nadziei, czy planów do zrealizowania. W Nowym Jorku wszystko wydawało się takie
realne, nawet najmniej możliwe do spełnienia.
Rozglądając się dokładnie na boki, starałam się odszukać
ciocię Lisę. Minęło kilka miesięcy, odkąd się nie widziałyśmy. Nie mogła się,
aż tak bardzo zmienić. Zatrzymując się w miejscu, okręciłam się dookoła. W
pewnym momencie przed oczami mignęła mi burza rudych włosów. Ponownie kręcąc
się wokół, odszukałam kobietę, do mojej cioci. Siedziała na jednej z ławek i co
jakiś czas spoglądając na zegarek, spoczywający na jej lewym nadgarstku,
rozglądała się na boki. Chwyciłam uchwyt od walizki i szybkim krokiem udałam
się w jej stronę. Kobieta popatrzyła przed siebie. Kiedy zauważyła mnie, od
razu wstała z miejsca i ruszyła w moją stronę.
- Ciociu Liso! – krzyknęłam radośnie i puszczając
walizkę, która chwilę później runęła na ziemię, wydając przy tym
charakterystyczny dźwięk, rzuciłam się cioci na szyję.
- Rosalie, nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie
brakowało. – oznajmiła i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Mi ciebie też. – odpowiedziałam. – Ale już jestem
i po upływie tego tygodnia, będziesz mnie miała dość. – dodałam, po czym obie
się zaśmiałyśmy.
- Dziecko, ciebie nigdy nie będę miała dość. –
odparła i rozluźniając uścisk, odsunęła się ode mnie, robiąc mały krok w tył. -
Nic się nie zmieniłaś. – skomentowała, uśmiechając się szeroko.
- Może dlatego, że minęły trzy miesiące? –
odpowiedziałam pytaniem, jednocześnie przeczesując moje blond włosy ułożone w
lekkie fale.
Obudziłam
się z samego ranka. Przewracając się z lewego boku na plecy, dokładnie
rozglądnęłam się po swoim pokoju, za którym tak bardzo tęskniłam. Powoli
zwlekając się z miękkiego łóżka, wolnym krokiem podeszłam pod okno i siadając
na parapecie, wyglądnęłam przez szybę. Mimo tak wczesnej godziny, miasto
zdążyło wybudzić się ze snu. Po ulicach jeździło wiele samochodów, a po
chodnikach kroczyli ludzie, jak zwykle gdzieś się spieszący. Brakowało mi tego.
Tej tłoczności na jezdniach, chodnikach, czy innych miejscach, takich jak sklepy.
Tej okrytej pośpiechem codzienności.
Schodząc powoli po schodach, przeszłam do salonu. Na
popielatym narożniku siedziała moja ciocia w towarzystwie nieznanego mi dotąd
mężczyzny. Miał brązowe włosy i duże niebieskie oczy, a także wypowiadał się ze
śmiesznym akcentem. Kiedy tylko zauważyli, że nie są sami, wstali z miejsca i
podeszli do mnie.
- Rosalie poznaj Jamesa Horana. – powiedziała ciocia,
wskazując na mężczyznę. Szatyn wyciągnął do mnie rękę, którą szybko uścisnęłam,
obdarzając go jednocześnie lekkim uśmiechem.
- Lisa mi o tobie dużo opowiadała. – oznajmił. –
Oczywiście same dobre rzeczy. – dodał po chwili i uśmiechając się szeroko, przeczesał
swoje brązowe włosy.
- Zabawne, że ma pan takie samo nazwisko jak Niall
Horan. – odezwałam się, a mężczyzna zaśmiał się dźwięcznie.
- Mój mi po prostu James. – odpowiedział. – To
pewnie dlatego, że Niall to mój siostrzeniec. Jesteś fanką? – spytał po chwili.
Pokręciłam przecząco głową.
- Znam Nialla, bo odkąd on i jego zespół przebywają
w Los Angeles są naszymi sąsiadami i można powiedzieć, że mamy dość częsty
kontakt. – odpowiedziałam.
- Tak w ogóle, ja i James, chcielibyśmy o czymś
powiedzieć. – zabrała głos Lisa, która przed momentem stała z boku i słuchała
naszej konwersacji. Od razu posłałam im pytające spojrzenia. – Zamierzamy się
pobrać. Wybacz, że wcześniej ci tego nie powiedziałam, ale to wszystko stało
się od razu po twoim wyjeździe i jednak wolałam powiedzieć ci to na żywo.
- Naprawdę?! Gratuluję wam! – powiedziałam entuzjastycznie
i przytuliłam każdego z osobna. Lisa zasługiwała na kogoś, kto będzie ją kochał
i szanował, a James na takiego wyglądał, więc oczywiście nie miałam nie
przeciwko temu.
Kiedy
ciocia Lisa udała się do pracy, postanowiliśmy się z Jamesem lepiej poznać. W
końcu niedługo mieliśmy stać się rodziną. Siedząc wygodnie na popielatym fotelu,
znajdującym się w salonie, słuchałam jego opowieści z czasów dzieciństwa, jak
również dorosłego życia. Opowiedział mi również o Niallu, którego kochał jak
syna, a także jak poznał siostrę mojej mamy. Okazało się, że poznali się za
czasów, kiedy Lisa mieszkała jeszcze w Londynie, lecz spotkali się dopiero po
mojej przeprowadzce do Los Angeles i odnowili starą znajomość. Sama opowiedziałam
mu historię mojego życia, a także zwierzyłam się również z tego, co leżało mi
na sercu.
- To naprawdę przykre jak cię potraktował. –
powiedział, kiedy opowiedziałam mu co zaszło przed moim wyjazdem do Nowego
Jorku, pomiędzy mną a mulatem. – Rosalie, teraz uważnie posłuchaj co ci powiem
i zapamiętaj moje słowa. One na pewno przydadzą ci się w życiu. – polecił i
nabrał powietrza, które chwilę później wypuścił ustami. – Nikt kto się tak
zachowuje, nie jest wart twoich łez i zmartwień. Nawet jeśli jest się Zaynem
Malikiem.
*Oczami Scarlett
Stojąc
przed komodą, znajdującą się w salonie, ściągałam kurze z półek. Odkąd Rosalie
wyjechała do Nowego Jorku, jakaś część nas jakby umarła. Dom wydawał się taki
pusty. Chociaż wyjechała wczoraj wieczorem, już za nią tęskniłam i chciałam,
aby rozpoczynający się tydzień, szybko zleciał.
Po
domu rozniósł się donośny dźwięk dzwonka. Odkładając wilgotną ściereczkę na
bok, wytarłam ręce w moje jeansowe szorty. Szybkim krokiem udałam się do znajdującego
się obok holu. Naciskając na mosiężną klamkę, powoli otworzyłam drzwi. W progu
stanęła uśmiechnięta Eleonor. Może nie znałam jej dość długo, jednak po
spędzonych wspólnie z nią i Louisem chwilach, muszę przyznać, że ją polubiłam.
- Cześć Scarlett. – przywitała mnie. – Mogę wejść? –
spytała od razu.
- Hej Eleonor. – odpowiedziałam. – Jasne, wchodź. –
dodałam i odsuwając się lekko w bok, przepuściłam dziewczynę przez próg.
Zaprowadziłam dziewczynę do salonu.
Kiedy usiadła na białym, skórkowym fotelu, zaproponowałam jej coś do picia, a
następnie przeszłam do kuchni. Wyciągając z lodówki schłodzony jabłkowy sok,
napełniłam nim dwie przeźroczyste szklanki i biorąc je w obie ręce, wyszłam z
pomieszczenia i wróciłam do pokoju, w którym siedział mój gość. Podałam
dziewczynie napój, a następnie usiadłam obok niej.
- Jak wiesz dzisiaj po południu, wracam do Londynu.
Chciałam się z tobą pożegnać, ale wcześniej porozmawiać. – oznajmiła z
uśmiechem na twarzy i upijając kilka łyczków soku z pomarańczy, odłożyła go na
stół. – Jak wiesz, jeszcze kilka miesięcy temu byłam dziewczyną Louisa. On na
pewno opowiedział ci o nas, jak między nami było i w jakich okolicznościach się
rozstaliśmy. – powiedziała, a ja lekko skinęłam głową. – Chociaż od tego minęło
troszkę czasu, ja nadal go kocham i zawsze będę i wiem, że on kocha mnie.
- Wiem El. Widzę to po nim. – powiedziałam. – Słyszę
jak się o tobie wyraża, jak opowiada, i jak się na ciebie patrzy. – dodałam i
uśmiechnęłam się lekko.
- Jednak jego uczucie względem mnie nie jest już tak
silne, jak to sprzed to sprzed kilku miesięcy. Jestem dla niego tylko najlepszą
przyjaciółką. – powiedziała i na chwilę się zatrzymała. Popatrzyła na mnie i
uśmiechając się do mnie, położyła swoją dłoń na mojej ręce. – W sercu Louisa
pojawiła się nowa osoba. Tą osobą Scarlett jesteś ty. – oznajmiła, a ja
popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, lekko przechyliłam głowę w bok. – Kiedy
przyjechał do Los Angeles, był zupełnie innym człowiekiem niż go wszyscy znają.
Chodził smutny i przybity. To wszystko z mojego powodu. – po jej policzku spłynęła
pojedyncza łza, ale mimo to nie przestawała się uśmiechać.
- Nieprawda. – tyle zdążyłam powiedzieć, bo
dziewczyna kontynuowała swoją wypowiedź.
- Scarlett, ja o tym doskonale wiem. Można
powiedzieć, że fani zrobili swoje, ale ja nie byłam zbyt silna by dla miłości przezwyciężyć
wszystko. – odparła. – Tylko ty potrafiłaś sprawić, że zaczął się znów uśmiechać,
wygłupiać się, a przestał się smucić. – na chwilę zatrzymała się i wzięła
głęboki oddech. - Z każdym kolejnym dniem jego uczucia do ciebie stawały się
mocniejsze. Jesteś dla niego naprawdę ważna. On cię kocha, chociaż ci tego nie
powiedział. – dodała. – Dziękuję ci za wszystko co dla niego zrobiłaś. Mam też
prośbę.
- O co tylko mnie poprosisz. – oznajmiłam i
uśmiechnęłam się przez łzy, które nie wiem kiedy wypłynęły z moich oczu.
- Nie popełnij tego błędu co ja. Walcz w imię waszej
miłości, bo wiem, że ty go też pokochałaś. Dbaj o niego i bądź jego powodem do
szczęścia. – kiedy skończyła, obie wstałyśmy z miejsca i wolnym krokiem
udałyśmy się do holu. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
- Ja też mam taką nadzieję. – odpowiedziałam i
przytuliłam dziewczynę, która od razu odwzajemniła gest.
***
Cześć :* Rozdział może nie jest przesiąknięty akcją,
ale mimo wszystko mi się nawet podoba. Szczególnie perspektywa Scarlett. Jest
taka uczuciowa. Myślicie, że Scarlett wywiąże się z obietnicy i faktycznie
zostanie dziewczyną Louisa, czy może stanie się coś innego? Tego nawet ja nie
wiem. Zobaczymy co mi pomysły przyniosą. Najbardziej z całego rozdziału utkwiły
mi w pamięci słowa Jamesa skierowane do Rosalie. Są takie prawdziwe. Zresztą
mniejsza o to. Dziękuję za każdy komentarz pod ostatnim rozdziałem i również
zachęcam do komentowania każdego, kto czyta moje opowiadanie. To jest jeden z
nielicznych powodów, dzięki którym się uśmiecham. Chociaż większości z Was nie
znam osobiście, to i tak jesteście dla mnie ważne, ale to chyba zostawię na
epilog, gdzie pewnie się rozpiszę. Nie przedłużając życzę miłego dnia i do
następnego rozdziału :*
Dobra pisze z telefonu więc wiesz :P
OdpowiedzUsuńZabijesz mnie? Nie skomentowałam ostatniego rozdziału chyba ;) przepraszam :***
Co do tego to mam małą uwage, jest stanowczo za krótki! :P
Bardzo dobra rada skierowana do Rosalie ;)
To jak El mówiła to wszystko Scarlett było prze! ;))
Czekam na następny ;))
Pozdrawiam,
M.
Na wstepie chce cie bardzo, bardzo przeprosic za to ze nie skomentowalam poprzedniego rozdzialu. Ostatnio mam na prawde bardzo malo czasu, nawet brakuje mi go na napisanie nowego rozdzialu no i skomentowania miedzy innymi twoich rozdzialo, ktore dopiero dzisiaj nadrobilam. Mam nadzieje ze nie masz mi tego za zle :) oczywisxie pisze z telefonu wiec bardzo przepraszam za bledy. Co do tego jak i poprzedniego rozdzialu byly na prawde swietne! Akcja caly czas sie toczy i caly czas mnie zaskakujesz. Podoba mi sie to, ze nie wyjawias nam wszystkiego do konca (miedzy innymi tego czy Liam bedzie chlopakoem ktorego wybierze dziewczyna, czy jednak bedzie nim Niall.. Nie moge sie doczekac rozwiazania! :)
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny. :) Dobrze, że Rosalie odwiedziła ciocię i że ta wyjdzie za mąż... ciekawi mnie też dlaczego akurat ciocia Rosalie i wujek Niall'a są razem, czy to po prostu zwykły przypadek... :) Co do Scarlett, mam nadzieję, że posłucha Eleanor i będzie z Louis'em. Życzę weny i czekam na nowy rozdział. :3
OdpowiedzUsuńRozdział super!!! A czy później w jakichś postach dodasz linka tego nowego bloga??? Bardzo bym prosiła bo zapewne go zapomnę :D hahaha
OdpowiedzUsuńWystarczy kliknąć w ,,Pain lies and tears'' i automatycznie Cię przeniesie na mojego nowego bloga :)
Usuńwow genialny <3
OdpowiedzUsuńNa sam początek chcę cię bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo przeprosić za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Wiem, że już ci się z tego tłumaczyłam, ale jest mi strasznie głupio, tym bardziej, że osiemnastka i dziewiętnastka są po prostu WOW! Tyle się dzieje! Bójka Liama i Nialla, Eleanor rozmawiająca ze Scarlett, ciotka Rosalie planująca ślub z bratem Nialla. Czytałam to z zapartym tchem. Coś niesamowitego! Dlaczego? Bo w dodatku, że dużo się dzieje to jeszcze sposób w jaki to wszystko opisałaś, jest świetny! Zawsze lubiłam twoje opowiadania i to chyba nigdy się nie zmieni! Zaraz... Jakie chyba?! To NA PEWNO się nie zmieni!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam gorąco,
eM's :)
Cóż to? Nowy rozdział mojej Adyyyy! <3333 Ach, nareszcie, jakoś mi tak tęskno było, wiesz? Znaczy, pewnie nie wiesz, bo jakoś nigdy Ci mojej miłości do tego cuda nie okazywałam. Och, zła Tina! W ogóle czy ja kiedykolwiek zostawiłam Ci porządny komentarz? Eee... wątpię... no ale dzisiaj się postaram, może się uda, a jeśli nie, to bardzo przepraszam. Przechodząc do sedna...
OdpowiedzUsuńNa początku musiałam sobie otworzyć bohaterów, bo nie wiem czemu, ale wezbrało się we mnie przekonanie, że Rose ma na imię Gabi i takie mózgu serio? Ale wiedziałam, że tak nie jest i... nie no, spoko. To tylko ja.
Wujek Nialla? W sensie Niall jest siostrzeńcem Jamesa? A ciotka Rosalie chce za niego wyjść? Czyli że Rose z Niallem są rodziną tak jakby? Ojej... słodko! ♥ Chociaż z drugiej strony to trochę niezręcznie... znaczy może i nie, nie wiem. Ale się z kimś przyjaźnisz, a później się okazuje, że ten ktoś będzie twoją rozdziną, no to jest trochę takie... no nie wiem, ja bym tak nie chciała. Ale z drugiej strony Horan jest przecież fajny, więc czemu nie? Może to jakoś wpłynie na ich relacje? Ech, nie wiem, ale zapewne tak. I się zaczną plotki zapewne, Rose może stanie się jakimś "fejmem" czy coś, a to takie... no, nie w jej stylu że tak powiem. Chyba rozumiesz o co mi chodzi. Zwłaszcza zważywszy na jej przeszłość, a media wszystko potrafią zmieszać z błotem. Chociaż tak czy siak już cały świat o niej wie, wystarczyło że już wcześniej pojawiała się z chłopakami, zresztą no... ech, ale rozkmina! :D A przecież wszystko się okaże.
Dobra, dalej -> perspektywa Scarlett. Na początku się przyczepię Eleanor to EleAnor a nie EleOnor :) Taki tam drobiazg (nie no, tak na serio to przeraża mnie, że nie będąc directionerką wiem o takich rzeczach xd) Ale w sumie nie wiem czy Ci mówiłam czy nie, ale cieszy mnie niezmiernie, że przedstawiłaś ją jako NORMALNĄ dziewczynę, a nie napuszoną, zadufaną w sobie i dbającą tylko o własny tyłek lalunię, bo to... stało się już nudne! Szczególnie gdy ciągle spipperki Larry'ego mieszają ją z błotem, no i... a zresztą. Może nie będę wypowiadać się na ten temat xd
Ej czekaj - druga uwaga! Najpierw... ta... no... Rose! (dlaczego zapominam jej imienia? :o) nalewa Eleanor soku jabłkowego, a później jest, że Elka upija sok z pomarańczy? Jabłkowa pomarańcza czy jak? xd No, więc trochę nie ogarnęłam, ale co tam. Jest dobrze (znaczy jest źle, bo to błąd, ale chyba wiesz o co mi chodzi >.< Tina nigdy nie może nic dobrze wytłumaczyć xd). No mniejsza.
Nie, ta rozmowa mi się nie podobała! El sobie wyjeżdża i mówi o uczuciach Louisa zamiast niego? I to jeszcze o tak ważnym uczuciu, jakim jest miłość. Ech... nie podoba mi się to, wyczuwam kłopoty *niuch, niuch* (nosem, ju noł xd). Ale czymże byłoby opowiadanie bez kłopotów? Ja tam bardzo lubię komplikacje, nie pogniewam się. Tylko nie zagmatwaj wszystkiego za bardzo.
I pisz dłuższe rozdziały! Bo nie ma co komentować xd Jak napiszesz dłuższy rozdział, to ja dłuższy komentarz i będzie pięknie. No.
Pozdrawiam!
~ C. U.
Awww <3 Dziękuję! :) Ja nie wiem co ja mam z tym ,,Eleonor''. Ale postaram sobie to zakodować i nie przekręcać jej imienia. Ach tak, z tym sokiem to pewnie moje niedopatrzenie, bo pisałam ten rozdział dość późno. Spokojnie, wszystko z Twoich tłumaczeń zrozumiałam i ogólnie bardzo dziękuję za szczery i miły komentarz! :)
UsuńNa początku: EleAnor, nie EleOnor. Przepraszam, że tak dobitnie zwracam uwagę, ale przeraża mnie nazwa "Eleonor". Zwyczajnie nie lubię tego imienia. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, że dodajesz (wspaniałe) rozdziały częściej. :) Życzę weny. :3
Rachel xx
Bardzo przepraszam za ten błąd :) Nie przepraszaj, ja sama czepiam się szczegółów :) Dziękuję :)
Usuń