*Oczami Chealsy
Miniony tydzień był najgorszym w całym moim życiu.
Przepełniony był znudzeniem i strachem o jutro. Jednak za chwilę miało się to w
końcu skończyć. Już niedaleko. Jeszcze
tylko parę kroków. Powtarzałam sobie w myślach, zmierzając w stronę wyjścia
ze szpitala. Chociaż oficjalnie lekarze wypisali mnie, bałam się, że za chwilę
okaże się to pomyłką i jedna z pielęgniarek biegnąc w moją stronę, zatrzyma
mnie i oznajmi, że muszę tam wrócić.
Stojąc na zewnątrz, odetchnęłam głośno z ulgą. Już tutaj nie wrócę. Nie ma mowy.
Poczułam umięśnioną rękę na swoich ramionach. Spojrzałam w stronę Harrego. Na
jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Jak się czujesz Chealsy? – spytał z lekkim
rozbawieniem. Doskonale znał moją odpowiedź. W końcu to on był moim najczęstszym
gościem. Osobą, której przez ostatni tydzień zwierzałam się ze wszystkiego.
Tego co mi się nie podobało lub przeciwnie.
- Świetnie! – krzyknęłam radośnie. – Cieszę się, że
w końcu opuściłam mury tego miejsca. – dodałam po chwili, spoglądając na szpital.
- Czyżby było aż tak źle? – zadał kolejne pytanie,
na które tym razem nie odpowiedziałam. Obdarowałam chłopaka jedynie srogim
spojrzeniem i ruszyłam w stronę parkingu.
- Możemy już jechać? - odwróciłam się do chłopaka
przodem. Szatyn jedynie skinął głową.
Opierając głowę o szybę, wsłuchiwałam się w słowa
piosenki, lecącej w radiu. Znam skądś te
głosy. Stwierdziłam i wysilając swoje szare komórki, za wszelką ceną
starałam się przypomnieć skąd.
- Widzę, że ktoś tu jest sam swoim fanem. –
skomentowałam, kiedy chłopak zaczął pogłaśniać melodię. Zaśmiałam się lekko pod
nosem.
- W cale nie. Robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
– odparł i spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, w których za każdym
razem tonęłam.
- Pomyliłeś mnie z Jessicą. – oznajmiłam. –
Osobiście słyszałam tylko jedną waszą piosenkę. – dodałam. – Tak w ogóle gdzie
my jedziemy? – spytałam po chwili, widząc, że chłopak skręca w złym kierunku. –
Myślałam, że udamy się prosto do domu.
- Pomyślałem, że miło będzie spędzić razem czas. Dom
może poczekać. – powiedział i uśmiechnął się tajemniczo.
Patrzyłam na postać chłopaka, idącego parę kroków
przede mną. Machając rękoma na odwrót do stawianych kroków, rozglądał się na
boki. W pewnym momencie zatrzymał się. Zrobiłam to samo. Powoli na ile mógł,
odwrócił głowę do tyłu. Spojrzał w moją stronę.
- Chodź tutaj. – nalegał. – Proszę. – dodał po
chwili, uśmiechając się jak małe dziecko, kiedy czegoś potrzebuje.
- Nie, bo ty coś kombinujesz. – odparłam i wytknęłam
mu język.
- Nic nie kombinuję! – oznajmił, jednocześnie tupiąc
nogą.
-
Haroldzie Edwardzie Stylesie zachowujesz się jak małe dziecko. – powiedziałam.
Chłopak udał obrażonego i odwracając się, ruszył do przodu. Przewracając
teatralnie oczyma, przyśpieszyłam kroku.
Usłyszałam piski i głośne wołania. Chwilę później
obok Harrego zebrał się tłum młodych dziewczyn. Opierając się o szarawy
budynek, spoglądałam w stronę zbiorowiska. Chłopak nie odmówił żadnego
wspólnego zdjęcia, czy obdarowania autografem. Widać było, że fani byli częścią
jego życia, sprawiającą mu sporo radości.
Machając im na pożegnanie, ruszyliśmy w kierunku,
którego w przeciwieństwie do Harrego, nie znałam. Musiałam całkowicie mu
zaufać. W końcu próby dowiedzenia się, dokąd zmierzamy, nie powiodły się.
- Lubię kiedy się tak uśmiechasz. – z rozmyśleń
wyrwał mnie głos szatyna. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. – Szczerze, a
nie sztucznie. – dodał.
- Pomyślałam o tobie i twoich fanach. Wasza więź
jest taka prawdziwa. Nie robisz tego na pokaz jak niektóre osoby. Ty to po
prostu kochasz. Kochasz tak mocno jak swoich fanów. – odpowiedziałam.
Spojrzałam na chłopaka, patrzącego na mnie z zaciekawieniem.
- Już myślałem, że powiesz coś o mojej zniewalającej
urodzie a tu takie zaskoczenie. Jednak nie mniej miłe. – oznajmił chłopak, po
czym dźwięcznie się zaśmiał. – Ale to prawda. Te dziewczyny, zarówno dla mnie
jak i chłopaków, znaczę naprawdę bardzo dużo. Bez nich nie zaszlibyśmy tak
daleko. Nie moglibyśmy robić tego, co naprawdę kochamy. To one są głównym
filarem podtrzymującym One Direction. Są częścią naszego życia, naszą rodziną.
- To co powiedziałeś było piękne. – odparłam. Czułam
jak do moich oczu, cisnął się łzy. Jednak nie chciałam pozwolić im wypłynąć.
Nagle Harry objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie.
- Przy mnie nie musisz udawać. – wyszeptał do mojego
ucha, odgarniając zasłaniające je włosy. – Wrażliwość to dobra cecha. – dodał.
Zatrzymaliśmy się pod jedną z kawiarenek. Harry
podchodząc do wejścia, otworzył drzwi i przytrzymując je, przepuścił mnie w
progu. Następnie sam wszedł. Siadając w rogu sali, dokładni rozglądnęłam się po
pomieszczeniu.
Było to niewielkie pomieszczenie z małą ilością
klientów. Podłoga wykonana była z ciemnego drewna i ścianą z motywem
pomarańczowych cegieł. Na drugim końcu znajdował się mały barek, przy którym
krzątały się dwie młode dziewczyny, zapewne dorabiające na studia. Czarne
fotele obite były skórą, a na stojących przed nimi drewnianych stołach,
znajdowały się flakony z jedną, czerwoną różą. Okna przysłaniały zsunięte do
połowy
brązowe
rolety.
Przeglądając karty menu, które przed momentem
przyniosła nam rudowłosa kelnerka, poszukiwaliśmy czegoś do zjedzenia,
jednocześnie spoglądając na siebie i wygłupiając się.
- Tylko nic nie wspominaj Niallerowi, że byliśmy w
kawiarni. Był by na mnie obrażony, że go z nami nie zabrałem. – oznajmił Harry,
kiedy rozkoszowaliśmy się pysznym, czekoladowym ciastem. – Nie chcę się
niepotrzebnie kłócić. – dodał i puścił mi oczko.
Wychodząc na świeże powietrze, spojrzałam na
chłopaka. On jedynie uśmiechnął się do mnie i znów zaczął iść przed siebie.
Zastanawiałam się, czy to już koniec atrakcji i będziemy mogli wrócić do domu.
- Harry? – zwróciłam się do szatyna. – Jedziemy już
do domu?
- Jeszcze nie. – odparł. – Musimy iść jeszcze w
jedno miejsce. – dodał.
- Ja nie mam tak dobrej kondycji jak ty! –
krzyknęłam, kiedy chłopak oddalił się, robiąc dość dużą odległość między nami.
- Najwyższy czas nad tym popracować! – okrzyknął mi
i odwracając się do mnie przodem, pokazał mi język. Gestem ręki nakazał abym do
niego podeszła. Wolnym krokiem udałam się w jego stronę.
- Najwidoczniej czas nad tym popracować. –
wydrzeźniłam chłopka, wymijając go.
Stojąc przy kasie do wesołego miasteczka, popatrzyłam
na chłopaka pytająco.
- Marudziłaś mi, że zanudziłaś się w szpitalu prawie
na śmierć, więc pomyślałem, że jak wyjdziesz wybawisz się za całe siedem dni. –
oznajmił entuzjastycznie.
-
To miłe z twojej strony. – odpowiedziałam, przytulając się do chłopaka. –
Dziękuję. – dodałam po chwili.
Kilka minut później, siedzieliśmy w małych
samochodzikach, cały czas się o siebie zderzając.
- Nie umiesz jeździć. – skomentowałam.
- O to właśnie tutaj chodzi. – powiedział z
uśmiechem. Na jego twarzy pojawiły się dołeczki, które dodawały mu dziecięcego
uroku, przez co wyglądał na młodszego.
W drodze powrotnej opowiadaliśmy sobie wzajemnie,
śmieszne zdarzenia, które miały miejsce w naszym życiu. Rozmawialiśmy również o
pasjach i zainteresowaniach oraz rzeczach, dzięki którym mogliśmy cię jeszcze
lepiej poznać.
Słysząc głośny huk z mojej prawej strony,
zatrzymałam się i rozglądnęłam się w obie strony, a następnie spojrzałam na
ziemię.
- Nic ci nie jest? – spytałam Harrego, ledwo co
powstrzymując śmiech. – Coś ty w ogóle zrobił? – zadałam kolejne pytanie,
jednocześnie wyciągając rękę ku chłopakowi. Kędzierzawy patrząc się na mnie
krzywo, chwycił ją a następnie pociągnął mnie z całej siły, tak, że wylądowałam
na nim.
- I kto się śmieje ostatni? – spytał zabawnie poruszając
brwiami i śmiejąc się jak wariat.
W pewnym momencie śmiech ucichł. Jego twarz
znajdowała się blisko mojej. Za blisko. Wpatrywaliśmy
sobie prosto w oczy. Harry powoli zaczął zbliżać się swoimi ustami do moich.
Cały czas czułam jego ciepły oddech, a także dotyk dłoni, który sprawiał, że
przeszywał mnie dreszcz.
- Nie mogę. – wyszeptał. – Nie mogę. – powtórzył już
głośniej. Powoli odsuwając mnie od siebie, wstał z zimnej ziemi. – Przepraszam.
– dodał i ruszył w kierunku samochodu, który zaparkowany był na parkingu
znajdującym się tuż obok miejsca, w którym się znajdowaliśmy.
Jedna chwila mogła zmienić wszystko. Na lepsze, a
może na gorsze. Prawdę powiedziawszy chciałam tego. Pragnęłam aby mnie
pocałował. Marzyłam o tym, aby poczuć jego wargi na swoich. Śniłam o tym,
abyśmy się stali kimś więcej niż zwykłymi znajomymi, czy przyjaciółmi. Prawdę
powiedziawszy nadal nie mogłam wywnioskować, kim dla siebie byliśmy.
Moment, w którym na chwilę utkwiliśmy i sytuacja w
jakiej się znaleźliśmy, a raczej jej finał potrafił zepsuć wszystko. Atmosfera
panująca między nami, stała się niezręczna. Żadne z nad nie odezwało się do
siebie słowem. Dzień, który mogłam uznać za jeden z lepszych w moim życiu, gdyż
spędziłam go z nim, uświadomił mi parę spraw. To co ja czuję do niego i to, co
on do mnie. Zakochanie, a koleżeństwo to dwa różne światy.
Poczekałam aż Harry zaparkuje samochód. Kiedy już to
zrobił, wzięłam kilka głębokich wdechów.
- Dziękuję za dzisiaj. – powiedziałam, nie patrząc w
stronę szatyna. Następnie jak najszybciej umiałam opuściłam samochód i
zatrzaskując za sobą drzwi, udałam się w stronę mojego i dziewczyn domu.
Stojąc pod mahoniowymi drzwiami, ostatni raz spojrzałam
na Harrego. W dalszym ciągu siedział w samochodzie ze skupioną miną. Powoli
odwracając się, nacisnęłam mosiężną klamkę i uchylając drzwi, weszłam do środka.
W pomieszczeniu panowała cisza. Wydało mi się to
dziwne, skoro drzwi było otwarte. Może
dziewczyny poszły do chłopaków? Pomyślałam. Wolnym krokiem udałam się w stronę
salonu.
- Niespodzianka! – krzyknęli wszyscy, kiedy przekroczyłam
próg pomieszczenia. Czyli po to była ta cała szopka z nadrobieniem całego tygodnia
w jeden dzień.
- Cieszymy się, że już do nas wróciłaś! – krzyknęła mi
do ucha Scarlett, przez co lekko się skrzywiłam. Dziewczyna jak najmocniej
umiała, przytuliła mnie do siebie. Kiedy uwolniłam się spod jej ucisku, rozglądnęłam
się po dziewczynach i chłopakach.
- Dziękuję, że coś takiego zorganizowaliście dla
mnie, ale naprawdę nie trzeba było. – odparłam i obdarzyłam ich wszystkich
szczerym uśmiechem.
- Sprawiliśmy ci tym radość? – spytał Zayn, a ja
przytaknęłam. – To znaczy, że trzeba było. – dodał i puścił mi oczko.
*Oczami Harrego
Z każdą kolejną minutą zabawa rozkręcała się w
najlepsze. Pomieszczenie wypełniała głośna muzyka, a nas rozluźniał alkohol.
Spoglądałem na każdego z osobna. Zaczynając od Nialla i Jess, którzy wymieniali
się słodkimi uśmieszkami. Coś się
szykuje. Stwierdziłem i lekko zaśmiałem się pod nosem. Rosalie i Zayna,
którzy od kilku dni trzymali się od siebie z daleka. Ta dwójka już od samego
początku była dla mnie zagadką, w końcu nie zdołałem dowiedzieć się skąd oni
się znali. Liama, który rozmawiał ze Scarlett i Chealsy, oraz pijanego Louisa próbującego
każdego rozśmieszyć.
Patrzyłem na Chealsy. Była piękna. Aż za bardzo. Jej
duże niebieskie oczy, które wręcz hipnotyzowały. Pełne usta kuszące za każdym
razem do pocałunku, od których ledwo się powstrzymywałem. Podobnie też było ze
słowami. Już dawno mogłem jej powiedzieć, że coś do niej czuję. Jednak była,
jest i będzie prosta przyczyna dla, której nie mogę tego zrobić.
Wyszedłem na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza.
Idąc kamienną dróżką znajdującą się z przodu domu dziewczyn, spotkałem na niej
Zayna. W pobliżu chłopaka czuć było zapach papierosów. Podszedłem bliżej.
- Co tam stary? Jak się bawisz? – spytałem, kładąc
mu dłoń na ramieniu. Mulat odwrócił się w moją stronę. W jego czekoladowych
oczach widać było ból. – Co się stało? – zadałem kolejne pytanie. – Rosalie? –
dodałem, nie czekając na jego reakcję.
- Nie umiem się z nią dogadać. Kiedy jest dobrze,
zawsze ktoś musi to zepsuć. – powiedział, nie patrząc przed siebie. – Zawsze muszę
ją skrzywdzić. – dodał znacznie ciszej, po czym spuścił wzrok.
- Mam tak z Chealsy. - oznajmiłem. – Ona jest inna
niż wszystkie dziewczyny, z którymi się umawiałem. Zależy mi na niej, jednak
specjalnie ją od siebie odpycham by jej nie zranić.
- Jako twój przyjaciel dam ci radę. Musisz coś z tym
zrobić bo w przeciwnym razie stracisz ją na dobre, tak jak ja kiedyś kogoś
bardzo mi drogiego. – spojrzałem na niego pytająco. – Opowiem ci kiedy indziej.
Teraz idź i działaj. – dotykając mojego ramienia, uśmiechnął się do mnie
zachęcająco. Następnie kierując się w stronę domu, zostawił mnie samego.
Rozglądnąłem się po salonie. Nie zobaczyłem jej.
Powoli podszedłem w stronę Scarlett.
- Wiesz może, gdzie jest Chealsy? Muszę jej coś
powiedzieć. – oznajmiłem.
- Powiedziała, że źle się czuje i poszła do swojego
pokoju. – odpowiedziała szatynka i uśmiechnęła się do mnie. Podziękowałem jej i
prędko opuściłem pomieszczenie.
Wbiegając bo krętych, białych schodach, znalazłem
się na piętrze. Moje serce zaczęło szybciej bić. Z każdym kolejnym krokiem w
mojej głowie pojawiały się czarne scenariusze. Kiedy stanąłem pod drzwiami i
wyciągnąłem w ich kierunku trzęsącą się rękę, przeszedł mnie dreszcz. Przymykając
na chwilę powieki, zacząłem myśleć pozytywnie. Przełknąłem głośno ślinkę i
pukając w drewniane drzwi, uchyliłem je i przeszedłem przez próg.
Zobaczyłem tam ją. Siedziała na łóżku. Pogrążona
była we własnych myślach. Nagle jej głowa zwróciła się ku mnie.
- Harry co tutaj robisz? – spytała nie kryjąc
zdziwienia.
- Chaelsy muszę Ci coś powiedzieć. – oznajmiłem.
Powoli podchodząc w jej stronę, usiadłem obok. – Już od dawna chciałem ci to
powiedzieć, ale jednak powstrzymywałem się. Nie jestem dobrą osobą, zresztą
możesz o to zapytać Jess, w końcu jest naszą fanką i wie, co piszą na mój
temat. Ranię dziewczyny, ale może dlatego, że na żadnej mi aż tak bardzo nie
zależało. Jednak ty wniosłaś w moje życie coś innego. Coś dzięki czemu
zmieniłem się. – powiedziałem. – Robiłem jednak wszystko by ci tego nie
powiedzieć, by cię nie pocałować, bo nie chciałem cię skrzywdzić. Za bardzo mi
na tobie zależy. Znając życie nie było by mnie teraz tutaj, gdyby nie rada
jednego z moich przyjaciół. Wizja starty ciebie była zbyt straszna. Kocham cię
Chealsy. – dodałem i chwytając jej twarz w obie dłonie, przywarłem swoimi
ustami do jej ust. Blondynka odwzajemniła pocałunek.
- Ja ciebie też. – powiedziała i uśmiechając się do
mnie, wtuliła się w mój tors.
Po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka, który
poprzedzał głośne pukanie. Pośpiesznie wychodząc z pokoju Chealsy, udałem się w
stronę schodów, po których szybko zbiegłem. W progu prowadzącym do salonu stał
Liam, który najwyraźniej zamierzał otworzyć. Uśmiechnąłem się do niego lekko.
Powoli dotykając mosiężnej klamki, nacisnąłem na nią i uchyliłem drzwi.
- Cześć Harry. Zastałam może Zayna? – do moich uszu
dotarł dobrze znany mi głos. Spojrzałem na Perrie. Była zdenerwowana, jednak
nie wiedziałem czemu. Połykając głośno ślinę, wpuściłem ją do domu.
***
Witajcie!
Kolejny rozdział za nami. Nie wiem, czy Wam się spodoba, jednak ja nie zaliczę
go do udanych. Coś mi w nim nie pasuje. Po prostu nie spełnił tego, czego od
niego oczekiwałam. Mam jedynie nadzieję, że kolejne będą lepsze. Będą
przesiąknięte akcją, uczuciami pozytywnymi lub też nie. Pamiętacie jak mówiłam,
że zakończę pisanie tego bloga w sierpniu? Być może stanie się to o wiele
później. Prawdopodobnie nie wzięłam wszystkiego co planuję pod uwagę i być może
przeciągnie się to w czasie, czyli będziecie musiały się ze mną pomęczyć.
Najlepsze zostawiłam na koniec. Serdecznie Wam dziękuję za wszystkie
komentarze. Każdy, nawet najkrótszy motywuje mnie do napisania kolejnego
rozdziału i planowania przyszłych blogów. Sądzę, że wiele z Was mnie rozumie.
Jesteście najwspanialszymi czytelniczkami na świecie! :*
Już nie wiem co pisać, na prawdę. Rozdział jak zwykle genialny i nie powinnaś się przejmować tym, że Ci źle wyszedł, bo ja na pewno tak nie uważam i inne czytelniczki na pewno tak nie będą uważały. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, co będzie z Harrym i Chealsy, Zaynem i Rosalie. Awww. *____*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
- M.
P.S. Co do Twojego komentarza na moim blogu szczerze mówiąc również ostatnio nie miałam czasu i cudem dodałam rozdział na bloga numer dwa a na pierwszego piszę go już od paru tygodni i może kiedyś dojdzie do skutki. Miło mi o tym czytać, każdy Twój komentarz poprawia mi humor i nie mogłabym o Tobie zapomnieć.
Jeszcze raz przeczytam że mówisz że Twój rozdział nie jest udany to uwierz pojadę do Ciebie i dostaniesz!
OdpowiedzUsuńHarry i Chealsy! To mi się bardzo podoba!
To teraz będzie akcja przyjechała Perrie i będzie się działo :D
Malik mógłby się zdecydować, a nie tak na dwa fronty!
Przyprowadzam Cię do porządku Zayn! :P
Czekam na następny ;))
Pozdrawiam,
M.
Super... czekam na dalszą akcje z Perrie;)
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście wspaniały. Strasznie mi się podoba, że Harry zdobył się na takie wyznanie i wreszcie powiedział dziewczynie prawdę. Martwi mnie sytuacja pomiędzy Zaynem, jego byłą dziewczyną oraz tą obecną, która postanowiła złożyc mu wizytę. Martwi mnie to i jestem ciekawa co takiego wymyślisz. Jestem pewna, że następny rozdział będzie niezwykle zaskakujący i już nie mogę się go doczekac. Jedyne na co teraz czekam to akcja z Perrie. Jestem pewna, że będzie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu od nowa bloga (chciałam tak ładnie sobie wszystko od początku :D), doszłam do wniosku, że jestem bardzo zadowolona z przebiegu akcji i z tego, że w ogóle nie zawiodłam się na nim, ani też na jego autorce - czyli Tobie. Nie pamiętam, jak trafiłam na Twojego bloga, ale nie żałuję :)
OdpowiedzUsuńOd czego by zacząć... Powracając do jednych z pierwszych rozdziałów, można natrafić na moje pierwsze komentarze, a mianowicie miałam tam zastrzeżenia co do akcji fabuły. Początek ok, potem dwa lata w przód (czepiałam się, że nie jest wspomniane co się wtedy działo), a potem kolejne dwa miesiące do przodu... Miałam wątpliwości co do takiego przebiegu sprawy, bo chyba myślałam, że jeśli tak dalej będzie, to blog będzie bardzo ogólnikowo pisany pod względem czasowym. Na szczęście wszystko się unormowało i pisząc, płynnie przechodzisz do kolejnych wydarzeń, wątków itd. Bardzo mnie to cieszy. Lubię, gdy czytam i czas nie jest zbytnio rozciągnięty, ale też nie mam wrażenia, że wszystko dzieje się albo bardzo szybko, że nawet nie idzie się połapać kiedy co się zdarzyło, ani też nie odnoszę wrażenia, że wszystko ma miejsce jakby w jednym czasie. Dlatego uważam, że płynnie operujesz tą strefą czasową i czas ładnie sobie "leci"...
Postacie. Hm, ciężki początek Rosalie, śmierć matki, samotne dorastanie, ucieczka, brak perspektyw na "lepsze jutro", znalezienie pracy, a jednocześnie własnego kąta, przyjaźń przerodzona w miłość, miłosny zawód... Nie ma co Miała dziewczyna przejścia. A teraz? Zayn? Ciekawe jak to dalej się potoczy. Musze przyznać, że ucieszył mnie ich pocałunek, nie wiem dlaczego, jakoś nieświadomie chciałam, żeby posmakowali tego jeszcze raz. Jestem romantyczką :D Tylko Perrie... Zayn ma niezły dylemat. Na pewno coś czuje do Ros, ale z drugiej strony Perrie - może faktycznie kocha ją, ale w inny sposób, który przypomina już bardziej przywiązanie i przyzwyczajenie do drugiej osoby? A Rosalie jest wspomnieniem z przeszłości, czymś, czego chce się na nowa spróbować, odkryć ją taką, jaką jest teraz... Już się nie mogę doczekać jak będzie dalej.
Chealsy. Dużo tutaj się nie wypowiem. Zaskoczyło mnie jedno, a mianowicie to, że Harry tak szybko wyznał jej miłość? Niezbyt odczułam tą więź między nimi wcześniej, a tu takie heca. Odczułam tylko takie wspólne, można by rzec - zwykłe - spędzanie czasu. Co prawda, rozmowa przy ognisku... No, ale to jeszcze i tak nie to. No nic, poczekam, może zmienię zdanie w tym temacie. Ale czy faktycznie musiało od razu paść "Kocham Cię"?
Scarlett. Jessica zasugerowała, że pasowałaby do Liama, a tu Louis na horyzoncie? To jest ciekawy wątek, mimo że widać, że Lou bardzo cierpi bez Eleanor. Ciężko się przebić przez niewyleczoną miłość... Zobaczymy jak pójdzie Scarlett.
No i Jessica. Fanka One Direction zadurzona w Niallu. I te jej usilne starania, by ją zauważył. Z tego też może rozwinąć ciekawy wątek. Tylko, czy uda jej się wygrać z górą jedzenia? :D
Mam nadzieję, że szybko przeczytam kolejne rozdziały, bo już nie mogę się doczekać. Wiesz, podoba mi się Twój styl pisania, jest prawie bezbłędny. Prawie, bo czasem zdarzy się jakiś pojedynczy błąd, nawet nie chodzi o literówki, choć takowe też znalazłam, ale o ortograficzne, jak np. "na przeciwko". I jeszcze te kropki przy wypowiedziach. Jeżeli piszesz wypowiedź i kończysz ją stwierdzeniem typu: "powiedziałem/odpowiedziałem/krzyknąłem...", to nie dawaj kropek na końcu zdania, tylko dopiero po tym dopowiedzeniu. Rozumiesz? Nie jestem dobra w tłumaczeniu.
Dla przykładu:
- Nie, bo ty coś kombinujesz. – odparłam i wytknęłam mu język. / X
- Nie, bo ty coś kombinujesz – odparłam i wytknęłam mu język. / V
Chyba nie widziałaś nigdy, żeby po kropce pisać od małej litery? :) Także to taka moja sugestia do poprawy, ale ogólnie rzecz biorąc, jest bardzo przyjemnie.
Pozdrawiam,
@xx_adeline