*Oczami Rosalie
Patrzyłam jak próg pomieszczenia, w którym
znajdowała się większość z nas, przekroczyła ładna, niska dziewczyna z
rozpuszczonymi blond włosami. Wszystkie prowadzone dotąd rozmowy momentalnie
ucichły, a każde spojrzenie wlepione zostało w jej osobę. Tylko ja i Scarlett
nie miałyśmy pojęcia, o co chodzi. Rozglądając się w celu uzyskania jakiejś
odpowiedzi, zatrzymałam się na Jessice. Dziewczyna wzdychając, powolnym ruchem
głowy wskazała na nieznaną mi dziewczynę, to na Zayna. Zaraz po tym podniosła
dłonie na wysokość klatki piersiowej i ułożyła je w serce.
Od razu zrozumiałam o co chodzi. Prostując się,
ukradkiem spojrzałam w jej stronę. Dowiedziałam się kim jest ta dziewczyna i
domyślałam się co za chwilę może się wydarzyć.
Momentalnie spoważniałam. Ciało zostało sparaliżowane, a serce
przyśpieszyło tempa pracy. Wszystkiemu winny był strach.
Blondynka powoli podeszła w stronę fotela, na którym
siedział Zayn. Odkąd dziewczyna pojawiła się w naszym domu, nie odezwał się ani
słowem. Powoli spuszczając głowę, spoglądał na końce swoich czarnych butów.
- Możecie zostawić nas samych? – zapytała,
spoglądając na każdego z nas.
Na prośbę dziewczyny, wszyscy bez słowa zaczęli
opuszczać pomieszczenie. Biorąc z nich przykład, powoli wstając z fotela,
ruszyłam w kierunku wyjścia. Przechodząc obok dziewczyny, poczułam na swojej
ręce, zaciśniętą, zimną dłoń. Szybko obracając głowę w jej stronę, spojrzałam
jej prosto w oczy.
- Z tobą też mam do pogadania. – odparła i drugą
ręką, wskazała mi na fotel, gdzie siedział jej chłopak.
Jej uścisk powoli stał się rozluźnił. Powoli
podchodząc w stronę fotela, usiadłam na jego drugim końcu. Spojrzałam na
chłopaka, który kątem oka spoglądał na mnie. Widać było po nim zdenerwowanie.
Przełknęłam głośno ślinę. Chciałam mu dać do zrozumienia, że będzie dobrze.
Jednak nie miałam jak.
Patrzyłam jak dziewczyna krąży po pokoju. Jej twarz
przybrała poważny wyraz. Co jakiś czas spoglądała na swojego chłopaka i na
mnie. Jednak nie odezwała się ani słowem. Z każdą sekundą stawało się to coraz
bardziej denerwujące. Nie wiedziałam, czego możemy się spodziewać.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? – zwróciła się do
chłopaka, zatrzymując się tuż przed nim.
Chłopak przez dłuższy czas milczał, tkwiąc w tej
samej pozie. Blondynka była cierpliwa i stojąc nad nim, wyczekiwała odpowiedzi
z jego strony. Mulat prawą dłonią, przeczesał swoje nienagannie ułożone włosy i
powoli podnosząc twarz ku górze, spojrzał na swoją dziewczynę. Patrzyli sobie
prosto w oczy. Widać w nich było tak wiele emocji. Strach, przed tym co mogło
się za chwilę stać. Ból, rozczarowanie całą tą sytuacją, której przysporzyły im
dziennikarze oraz w dużym stopniu ja. Wśród tych negatywnych uczuć, można było
również wyczytać te dobre, takie jak radość, spowodowana spotkaniem tej dwójki.
Widać było, że jej na nim zależało, a ona nie była jemu obojętna. Nie mogłam tego zepsuć.
- Perrie – zwrócił się do niej po imieniu. – To nie
tak jak myślisz. – dodał. Już ot wierzył usta, by coś powiedzieć, jednak
dziewczyna była szybsza.
- To nie tak jak myślę?! Zdradziłeś mnie z tą
dziewczyną! Przecież mam oczy! Widziałam wasze zdjęcie w gazecie, na którym
podczas wizyty na plaży uśmiechacie się do siebie. – odpowiedziała podniesionym
głosem. – Jak mogłeś mi to zrobić?! – zapytała po chwili. Atmosfera robiła się
coraz bardziej nerwowa. Wiedziałam, że muszę mu pomóc. – Jesteś jednym, wielkim
kłamcą. – dodała znacznie ciszej.
-
Mylisz się co do niego. – odparłam. Oboje spojrzeli na mnie, zaciekawieni tego
co powiem. – To prawda, że wymienialiśmy się uśmiechami, a także, że
spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale to tylko dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi.
Nic poza tym.
- Nie broń go. – odpowiedziała od niechcenia. – Nie
można mówić o przyjaźni, jeśli zna się tylko kilka dni.
- Tutaj się z tobą nie zgodzę. – odezwał się Zayn. –
Czasami zdarza się taka przyjaźń, która nie trwa tyle co inne. Po prostu dobrze
czują się w swoim towarzystwie i mogą sobie powiedzieć wiele spraw. A to co
jest pomiędzy nimi, z każdym dniem rozkwita coraz bardziej. – kończąc swoją
wypowiedź, spojrzał na mnie. Uśmiechając się lekko do niego spojrzałam na
Perrie, która patrzyła na niego z zaciekawieniem, ale także niedowierzaniem. –
Poza tym my Rosalie znamy się od dawna. Poznaliśmy
się w Londynie, kilka miesięcy przed castingiem, który zmienił całe moje życie.
- Tak, tylko ja niedługo po tym przeprowadziłam się
zupełnie na inny kontynent i kontakt się urwał. Teraz jakoś los chciał abyśmy
znów się spotkali i odnowili dawną więź. – odpowiedziałam.
- Nie wierz w to, co piszą w gazetach. Sama po sobie
wiesz, że dziennikarze zrobią z igły widły. – zwrócił się do swojej dziewczyny.
- Zresztą widać, że Zayn bardzo cię kocha i nie
widzi świata poza tobą. – powiedziałam. – Cały czas o tobie opowiadał.
Oczywiście same dobre rzeczy. – dodałam. Dziewczyna lekko się zaśmiała.
- Czy to prawda? – zapytała swojego chłopaka, a on
tylko lekko skinął głową. Po chwili wstał z fotela i przytulił blondynkę do
siebie. Dziewczyna odwzajemniła gest. – Tak bardzo cię kocham. Nie wyobrażam
sobie życia bez ciebie. – dodała, wtulając się w jego tors.
- Ja ciebie też. – odpowiedział, po czym pocałował ją
w czubek głowy.
Powoli wstając z fotela, udałam się w kierunku
wyjścia. Nie chciałam im przeszkadzać. Ostatni raz obracając się w ich stronę,
spojrzałam na nich. Relacja, która ich łączyła była magiczna. Chciałam aby mnie
coś takiego kiedykolwiek spotkało, chociaż z każdym dniem powoli zaczynałam w
to wątpić.
Natrafiając na spojrzenie chłopaka, uśmiechnęłam się
do niego lekko. Momentalnie odwzajemnił gest. Przytulając do siebie dziewczynę,
bezdźwięcznie mi podziękował, a ja tylko skinęłam głową i szybko opuściłam
pomieszczenie.
Z jednej strony widok kogoś kogo przez większą część
życia kochałam z kimś innym, sprawiał, że moje serce pękało rozdrabniając się
na małe kawałeczki. Bolało mnie to, że nigdy więcej nie powie mi, że mnie
kocha, nie przytuli do siebie, dając głupie poczucie bezpieczeństwa, które dla
mnie było czymś ważnym, a także nie pocałuje. Z drugiej strony widziałam na
jego twarzy uśmiech, a w oczach radość, co sprawiało, że ja byłam szczęśliwa.
Byłam dla niego gotowa poświęcić swoje szczęście, dlatego, że był miłością
mojego życia.
*Oczami Jessicki
Powoli otwierając drzwi, przekroczyłam próg sypialni
jednej z moich przyjaciółek. Idąc jak najszybciej mogłam, podeszłam do łóżka,
przylegającego do ciemnej brązowej ściany, w której porobione były specjalne otwory,
służące jako półki. Leżały tam między innymi książki, nasze wspólne albumy oraz
małe, kolorowe pudełeczka.
Delikatnie siadając na jednym z brzegów dwuosobowego
mebla, powoli położyłam się obok śpiącej dziewczyny. Na jej twarzy gościł
niewielki, ale szczerzy uśmiech. Zrobiło mi się głupio, z tego powodu, że zaraz
będę musiała wyrwać ją z kolorowego snu.
- Rosalie, śpiąca królewno, czas wstawać. Książę z
bajki na ciebie czeka. – powiedziałam, nie odrywając od przyjaciółki wzroku. Blondynka
powoli obróciła się do mnie plecami ignorując moją obecność. – Dobra! Sama tego
chciałaś! – podniosłam głos. Szybko wstając z łóżka, pochwyciłam koniec kołdry
i z całej siły, ściągnęłam ją z dziewczyny.
- Akurat miałam sama to zrobić, bo było mi gorąco.
Dzięki Jess. – powiedziała i wtulając się w poduszkę, próbowała spać dalej.
- Dość tego! – krzyknęłam. Szybko podchodząc pod
szafkę nocną, wyciągnęłam kwiaty z wazonu i podnosząc szklany przedmiot,
nachyliłam go nad dziewczyną, wylewając na nią całą zawartość.
Po pomieszczeniu, które wypełniały długie promienie
kalifornijskiego słońca, rozniosły się piski. Dziewczyna momentalnie wstając z
łóżka, popatrzyła przez chwilę na miejsce swojego wypoczynku, a następnie
obdarzyła mnie morderczym spojrzeniem.
- Coś się stało? – spytała, przegrzebując szafę w
poszukiwaniu ubrań, które mogłaby dzisiaj założyć.
- Ubierz się ładnie, bo idziemy do chłopaków. –
odparłam, uśmiechając się w jej stronę.
- O nie! Ja tam nie idę. – odpowiedziała, wyglądając
zza drzwi dużej, drewnianej szafy. – Nie teraz , kiedy jest tam jego
dziewczyna, z którą Zayn prawie, że się rozstał z mojego powodu. – wyjaśniła,
jednocześnie wyciągając z półki białą koszulę.
- Nie rozstali się? – spytałam ze zdziwieniem.
Dziewczyna kolejny raz dzisiejszego ranka, popatrzyła na mnie złowrogim
wzrokiem. – To co teraz będzie z wami?!
Blondynka powoli zamykając drzwi od szafy, podeszła
pod łóżko i siadając na jego kraju, odłożyła ubrania na bok. Swoje spojrzenie
utkwiła na dłoniach, którymi zaczęła się bawić.
- Co się stało? – spytałam, przysiadając się obok
niej.
- Zayn i ja to już historia. Nigdy nie będziemy
razem. On kocha Perrie, a Perrie kocha go. – odparła i popatrzyła na mnie. W
jej oczach było widać ból, ale także odrobinę radości. – Chcę dla niego jak
najlepiej i jestem gotowa poświęcić się, jeśli miałby byś przez to szczęśliwy. –
dodała. Nie czekając długo, przytuliłam ją do siebie.
- Będzie dobrze. Jeśli nie będziesz z Zaynem, na
pewno spotkasz kogoś na swojej drodze. – oznajmiłam. – Kogoś, kto cię
uszczęśliwi i będziesz dla niego najważniejsza na świecie.
- Mam nadzieję. – powiedziała.
- Jednak to nie powód, byś siedziała w domu i
unikała go. – dodałam.
- Nie masz z kim tam iść? – spytała, unosząc jedną
brew ku górze.
- Nie, że nie mam. Miałyśmy iść tam wszystkie, ale
Chealsy i Scarlett jadą do miasta, bo mają parę załatwień. Więc chcesz, czy nie
chcesz, musisz tam ze mną iść. – oznajmiłam.
- Zgoda. – powiedziała od niechcenia i zabierając swoje
rzeczy, zniknęła za drzwiami do swojej osobistej łazienki.
Stojąc pod mahoniowymi drzwiami, szybko w nie
zapukałam. Cały czas patrzyłam na Rosalie, która z każdą kolejną chwilą miała
coraz więcej wątpliwości.
- Nie Jess. Ja nie mogę. Idź sama. – odparła.
Posłała mi przepraszające spojrzenie i już miała się wycofywać, kiedy drzwi
otworzyły się a w progu stanął mulat.
- Cześć dziewczyny. – przywitał nas ze szczerym
uśmiechem.
- Hej. – odparłam wesoło.
- Hej. – powtórzyła po mnie blondynka, słabym
głosem.
- Wszystko w porządku? – spytał, podchodząc do
dziewczyny. Szybko pokiwała głową i uśmiechnęła się do chłopaka blado. –
Rosalie musimy porozmawiać. – oznajmił. Moja przyjaciółka pokręciła głową.
- Nie możemy. Nie teraz. – odparła. – To by było
dziwne, gdybyśmy oboje gdzieś zniknęli, a twoja dziewczyna została sama.
- Masz rację. Innym razem. – odpowiedział.
Podążałyśmy w ciszy za mulatem, prowadzącym nas do
salonu. Kiedy doszliśmy na miejsce, wszyscy przywitali nas z szerokimi
uśmiechami na twarzy.
- Gdzie Chealsy? – zapytał od razu Harry, podchodząc
do nas i przytulając na powitanie.
-
Miała coś razem ze Scarlett do załatwienia. – odparłam.
Siadając na białym fotelu obok Louisa i Liama,
słuchałyśmy kawałów opowiadanych przez chłopaka ubranego w koszulkę w paski. W
pewnym momencie jego słowa przeplatające się ze śmiechem pozostałej dwójki, przestały
docierać do moich uszu. Całą swoją uwagę skupiłam na siedzącym naprzeciwko
blondynie, rozmawiającym z Harrym.
Nie wiem czy słusznie, czy nie, ale wydawało mi się,
że Niall mnie nie lubi. Odkąd się poznaliśmy, to właśnie z nim zamieniłam
najmniej zdań. Nasze rozmowy nie kleiły się ze sobą, a chłopak unikał mojej
osoby. Nie wiedziałam co jest ze mną nie tak. Zawsze myślałam, że jestem w
porządku.
Wstając z fotela i przepraszając na chwilę siedzące
obok mnie osoby, wyszłam się przewietrzyć. Wychodząc przez znajdujące się w
salonie drzwi, wyszłam do ogrodu. Powoli podeszłam do basenu i przykucając, w
zimnej wodzie zamoczyłam palce lewej dłoni.
- Wszystko dobrze Jess? – zapytał mnie Liam, który
ni stąd ni z owąd stanął koło mnie, strasząc mnie jednocześnie. Poczułam jak
tracę grunt pod nogami. Mój umysł na chwilę przestał pracować. Widziałam każdy
ułamek sekundy, przybliżający mnie do upadku.
Zanurzając się po czubek głowy w zimnym basenie, po
chwili wypłynęłam na powierzchnię. Przecierając oczy i krztusząc się wodą,
spojrzałam na Liama.
- Nic ci nie jest?! – spytał wystraszony.
Jednocześnie podając mi prawą dłoń, którą pochwyciłam, pomógł mi wyjść z wody. –
Przepraszam cię Jess. Naprawdę nie chciałem cię wystraszyć. – mówił bardzo
szybko.
- Liam – zwróciłam się do chłopaka, jednak on nie
przestawał mówić. – Liam – powtórzyłam, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Nic się
nie stało. – odparłam. – A teraz wybacz, muszę iść do domu w celu założenia
czegoś suchego. – odparłam, uśmiechając się do niego. Chłopak momentalnie
posmutniał. – Jak chcesz możesz iść ze mną. – zaproponowałam.
Wchodząc po chodach na piętro, weszliśmy do mojego
pokoju. Liam usiadł na łóżku i rozglądnął się dokładnie po całym pomieszczeniu.
Za to ja, weszłam do garderoby i rozglądając się pomiędzy półkami, zaczęłam
poszukiwania jakiegoś ubrania.
- Ładnie tutaj masz. – dobiegł mnie głos chłopaka.
- Dziękuję! – odkrzyknęłam. Uśmiechnęłam się sama do
siebie. Niby takie nic, a cieszy.
Po paru minutach gorączkowych poszukiwań, przeszłam
do łazienki, gdzie założyłam na siebie suche rzeczy i wróciłam do pokoju, gdzie
siedział mój kolega. Usiadłam obok niego.
- Ładnie wyglądasz. – oznajmił, a ja poczułam, że
się czerwienie. – W końcu szukałaś tego stroju dosyć długo. – dodał i zaśmiał
się dźwięcznie.
-
Naprawdę?! Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać. Mam nadzieję, że się na
mnie nie obraziłeś. – powiedziałam z udawanym smutkiem. Liam spojrzał na mnie,
poczym oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Czemu wyszłaś w tedy z salonu? – spytał po chwili.
- Musiałam się przewietrzyć. – skłamałam. Tak
naprawdę nie chciałam ciągle myśleć o Niallu. Chłopaku, nie zwracającym na mnie
uwagi.
- Wydaje mi się, że coś innego jest tego powodem. –
powiedział i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. – Jak siedzieliśmy na tym
fotelu u nas w salonie, widziałem jak momentalnie posmutniałaś. Byłaś taka
nieobecna. Niby ciałem siedziałaś obok, jednak duchem byłaś gdzie indziej. –
dodał. – Wszystko gra? Martwię się.
- Tak Liam, wszystko dobrze. To nic. Po prostu
tęsknię za domem, rodziną. Będę musiała kiedyś ich odwiedzić. – stwierdziłam.
Nim się obejrzeliśmy, dochodziła godzina druga po
południu. Liam oznajmił, że musi już iść, przygotować obiad. Zaproponowałam mu,
że odprowadzę go do drzwi. Kiedy schodziliśmy po schodach, do domu weszły Rosalie,
a zaraz za nią pozostała dwójka.
- Są listy z uczelni! – krzyknęły entuzjastycznie. –
Cześć Liam! – dodały na widok idącego obok mnie chłopaka.
- Cześć dziewczyny. – powiedział i obdarzył je
szczerym uśmiechem. – Już wam nie przeszkadzam. – powiedział i puścił im oczko,
a następnie żegnając się, wyszedł.
Prędko przechodząc do salonu, usiadłyśmy na obitym
czarną skórą fotelu. Scarlett rozdała nam białe koperty z listami z uczelni.
- Boję się. – powiedziała szatynka i popatrzyła na
każdą z nas.
- My też. – oznajmiłam patrząc na pozostałą dwójkę. –
To co, na trzy? – spytałam, a dziewczyny jedynie skinęły głową.
***
Cześć! Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że z
racji tego, że zbliżają się wakacje, będę mogła dodawać przynajmniej jeden w
tygodniu oraz spokojnie pracować nad nowym opowiadaniem. Nie pytajcie czemu, bo
nie wiem nic poza tym, że pisanie uzależniło mnie jak narkomana narkotyk. Mam
nadzieję, że się Wam spodobał. Bardzo dziękuję za kilka bardzo miłych komentarzy
pod ostatnim rozdziałem. Jak myślicie, co teraz może się wydarzyć? Macie jakieś
podejrzenia z kim będą pozostałe dziewczyny? Czy w ogóle z kimś będą? I jak
potoczą się losy Chealsy z Harrym? Tego dowiecie się już niedługo. Chociaż
jeśli macie jakieś spostrzeżenia, chętnie poczytam! Pozdrawiam :)