środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 9


*Oczami Scarlett

          Czy po upływie jednego, niepełnego dnia, można powiedzieć, że coś się zmieniło? Zapewne tak i nie. Może to tylko gra, robienie czegoś na pokaz by zmylić innych, wyłącznie po to aby myśleli, że wszystko jest dobrze, a tak naprawdę jest zupełnie inaczej? A może dawne, żywione do siebie uczucia okazały się silniejsze, niż pamięć chcąca zakopać wszystkie wspomnienia tej dwójki, głęboko pod brudną warstwą ziemi? Kim tak naprawdę są dla siebie, on i moja najlepsza przyjaciółka? Kim tak naprawdę się stali po wczorajszej rozmowie odbytej na plaży? Czy aby na pewno tylko przyjaciółmi? A może to jedynie początek czegoś co zmieni ich życie, być może na lepsze lub na gorsze?
          Spędzałam popołudnie na siedzeniu pośród rozmaitych kwiatów, znajdujących się na średniej wielkości polanie, odkrytej przeze mnie przypadkiem po upływie czterech dni od przeprowadzki z Nowego Jorku. Wdychając przecudną woń, która roznosiła się w każdym możliwym kierunku, obserwowałam przyrodę najbliższego otoczenia. Zachowania owadów, gorące słońce powoli usuwające się w cień oraz latające płatki kwiatów przenoszone przez wiatr. Jednocześnie myślałam o Rosalie i Zaynie, a dokładniej o skutkach rozmowy odbytej wczorajszego dnia. Może i z pozoru wydawało się to być czymś pozytywnym, a także przełomowym w relacjach tej dwójki, jednak martwiłam się o moją przyjaciółkę. Nie chciałam aby cierpiała, bo tego uczucia zaznała stanowczo za dużo razy w swoim osiemnastoletnim życiu.
          Szmer trawy, który z każdą kolejną chwilą stawał się być głośniejszy, sprowadził moją uwagę na ziemię. Nagle ucichł, a ja poczułam jak otaczające mnie rośliny, uginają się pod czyimś ciężarem. Spoglądając w lewą stronę, zauważyłam siedzącego po turecku Louisa, uśmiechającego się do mnie lekko.
- Nie boisz się wężów, chowających się w trawie i czyhających na kogoś, kim mogłyby się pożywić? – spytał, badawczo mi się przyglądając.
- To nie to, że się ich nie boję, bo szczerze powiedziawszy przerażają mnie, jednak uważam, że nie wolno pozwolić by strach pokierował naszym życiem. – odpowiedziałam i rozglądnęłam się dookoła. – Zresztą trudno się nie powstrzymać przebywaniu w tak cudownym miejscu. – dodałam, a chłopak lekko skinął głową.
- Tak, to prawda. Cieszę się, że jest takie miejsce w najbliższym otoczeniu, gdzie mogę się wyciszyć i o wszystkim pomyśleć, nie bojąc się, że któryś z moich przyjaciół lub tłum wrzeszczących fanek mi przeszkodzi. – powiedział.
- Na twoje szczęście reszta dziewczyn, w tym Jessica, kompletnie nic nie wiedzą o tym miejscu, więc nie musisz się obawiać. – poinformowałam siedzącego obok mnie chłopaka, który na dźwięk moich słów lekko się zaśmiał.
- Nie sądzę, abym był jej ulubieńcem z pośród naszej piątki. – popatrzyłam na Louisa z pytającą miną. – Może i nie byłem najbardziej aktywny z całego towarzystwa podczas waszej wizyty u nas w domu, ale udało mi się przyuważyć jej starania zwrócenia na siebie uwagi Nialla. – objaśnił mi, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Mogę cię o coś spytać? – szatyn popatrzył na mnie, a chwilę później skinął głową i uśmiechnął się zachęcająco. – Czemu jesteś taki smutny? Cały czas błądzisz myślami daleko od miejsca, w którym sam się znajdujesz.
          Na dźwięk wypowiedzianych przeze mnie dwóch zdań, chłopak momentalnie spuścił głowę. Widziałam jak z jego twarzy, którą zdobił lekki zarost, znika delikatny, ale szczery uśmiech, który niedawno co ją przyozdobił. I chociaż jego ciało spoczywało zaraz obok mnie, swoimi myślami znów powędrował daleko stąd. Do miejsca, którego zapewne nie znałam. W przeciągu niecałej minuty stał się tym samym przygnębionym i pogrążonym w swoich myślach, chłopakiem, który za każdym razem sprawiał to samo wrażenie. Czy na spacerze, podczas którego się poznaliśmy, czy dwa dni temu, kiedy złożyłyśmy im wizytę w ich rezydencji, gdzie zamieszkują całą piątką. Znów zaczął bić od niego smutek oraz cierpienie, z którym najwidoczniej nie umiał się uporać.
- Louis przepraszam. – wyszeptałam. Powoli podnosząc się z ziemi, stanęłam nad chłopakiem, który nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas tkwił w jednej, tej samej pozie. – Jestem beznadziejna, nie powinnam była pytać. Nie chciałam cię urazić. Naprawdę przepraszam. – powiedziałam już znacznie głośniej. Odwracając się gwałtownie na pięcie, już chciałam udać się w stronę swojego domu, kiedy poczułam jego dłoń na swojej ręce.
- Wybacz. Trudno jest się oprzeć napływowi setki wspomnień związanych z jedną osobą. – powiedział i zaśmiał się dźwięcznie. – W cale nie jesteś beznadziejna i właśnie dobrze, że spytałaś. – dodał i puszczając moją rękę, stanął naprzeciwko mnie. – Przejdziemy się? – zaproponował, a ja lekko skinęłam głową.
          Z każdą kolejną chwilą, oddalaliśmy się coraz dalej od miejsca, w którym przed momentem siedzieliśmy, tym samym przybliżając się do niewielkiego jeziorka. Co jakiś czas spoglądałam na idącego obok szatyna, walczącego z lekkimi podmuchami wiatru, czochrającymi jego niestarannie ułożoną grzywkę, którą nie dając za wygraną, bezsilnie poprawiał. Widząc, że się mu przyglądam, zaprzestał czynności i zaśmiał się dźwięcznie.
- Co cię tak nagle rozbawiło? – spytałam, co spowodowało u chłopaka niepochamowany przypływ śmiechu.
- Twoja zapatrzona we mnie mina. – oznajmił, za co zarobił kuksańca w bok.
          Czując na sobie wzrok Louisa, odwróciłam się w jego stronę. Chłopak delikatnie uśmiechnął się do mnie i z powrotem zwrócił swoją uwagę na zachodzące słońce, którego już w połowie nie było widać. Od kilku minut siedzieliśmy na krótkim, wykonanym z desek, pomoście, znajdującym się nad jeziorkiem, w którego tafli odbijały się promienie usuwającego się gorącego słońca. W otoczeniu dało się słyszeć szum koron drzew, które rozwiewał wiatr oraz śpiew ptaków.
- Chciałaś wiedzieć, o czym tak często myślę i czemu moją twarz przykrywa smutek. – odezwał się nagle mój towarzysz. Popatrzyłam na niego, zachęcająco się uśmiechając, co odwzajemnił. – Tak więc słuchaj uważnie. Opowiem ci historię niejakiego Louisa Tomlinsona i Eleonor Calder.
          Niezwykła w swojej zwykłości dziewczyna o imieniu Eleonor przyszła na świat pewnego lipcowego dnia. Jaki był? Deszczowy, a może słoneczny? Nikt w to nie będzie wnikał. Ważne jest to, co się w tedy wydarzyło, a mianowicie urodził się ktoś, kto kilkanaście lat później uszczęśliwił pewnego chłopaka, Louisa. Dziewczyna pochodząca z Londynu, stolicy ponoć jednego z najpiękniejszych państw świata, Wielkiej Brytanii, gdzie jeszcze nigdy nie byłam i nie wiadomo, czy będę. Szatynka z lekko pofalowanymi włosami sięgającymi za ramiona o brązowych oczach, w których nie jeden raz tonął chłopak siedzący obok mnie. Dawniej, osoba nie wyróżniająca się z tłumu i postrzegana za zwykłą obywatelkę, dopóki nie zaczęła się spotykać z Louisem Tomlinsonem, który zobaczył w niej coś, czego inni nie potrafili dostrzec. Ponadto szatyn mówił o niej z taką czułością, co ukazywało jego prawdziwe uczucie żywione do ów dziewczyny. Czemu związek tej kochającej się dwójki, został zniszczony przez fanów, którzy na pozór powinni szanować wszystkie wybory swojego idola?
          Kończąc swoją długą wypowiedź na temat ukochanej, Louis przez chwilę spoglądał na mnie. Następnie wlepił swoje spojrzenie w taflę jeziorka. Wiedziałam, że muszę coś powiedzieć. Coś co podniesie chłopaka na duchu, lecz zarazem będzie czystą prawdą. Wzięłam głęboki wdech i patrząc na chłopaka, powoli położyłam mu moją prawą dłoń na ramieniu.
- Ona nie chciała abyś cierpiał. W końcu zrobiła to tylko po to, żeby zaoszczędzić ci problemów, które stwarzali wam fani ponoć nazywający się tymi prawdziwymi. – zwróciłam się chłopaka. – Nie możesz smucić się do końca życia Louis. Musisz iść dalej, a nie oglądać się za siebie. Być tym chłopakiem, jakim jesteś naprawdę. Szczęśliwym, zabawnym. Zobaczysz, w końcu wszystko się ułoży. – dodałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Masz rację Scarlett. Nie mogę stać w miejscu, bo zmarnuje swoje życie. – powiedział i uśmiechnął się szczerze.
- I co się tak szczerzysz? – spytałam, kiedy uśmiech Louisa przybrał nienaturalną wielkość. Chłopak jedynie poruszył zabawnie brwiami, po czym wstał i biorąc mnie na ręce podszedł bliżej krawędzi pomostu. – Nie zrobisz tego. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Założysz się? – spytał i podniósł jedną brew do góry.
          Popatrzyłam na chłopaka błagalnie. Szatyn przewrócił teatralnie oczami i zaczął się wycofywać, a ja odetchnęłam z ulgą. Niestety okazało się być to błędem, bo Tomlinson biorąc rozbieg, odbił się przy krawędzi i trzymając mnie w objęciach, wskoczył do wody. Szybko, obydwoje znaleźliśmy się pod taflą nagrzanego przez słońce, jeziorka, po czym wynurzyliśmy się na powierzchnię.
- Kretyn! – wykrzyknęłam tak, że moje słowa odbiły się echem po otoczeniu płosząc przy tym wszystkie ptaki.
- Przestań krzyczeć, bo spłoszysz przy tym coś jeszcze. – zwrócił się do mnie z cwaniackim uśmiechem i pokazał mi język.
- Czyli mam rozumieć, że wrócił prawdziwy Louis Tomlinson? – spytałam nie oczekując odpowiedzi.
          Zanurzeni niemalże po same brody, w stopniowo ochładzającej się wodzie, bawiliśmy się jak małe dzieci. Co jakiś czas zanurzaliśmy się pod taflę jeziorka, robiąc przy tym przeróżne fikołki, a także przepychając i chlapiąc, głośno przy tym krzycząc i śmiejąc w niebogłosy. Nie mogłam powiedzieć, że było źle, bo znów mogłam poczuć się jak mała dziewczynka, nie zwracająca uwagi na otaczające problemy, których ilość powoli będzie narastała, między innymi dlatego, że wchodzę w dorosłe życie.
- Dziękuję Scarlett. Jesteś niesamowita. – podsumował chłopak, obdarowując mnie niewymuszonym uśmiechem.
***
 

Cześć! Na samym początku, bardzo dziękuję za miłe dwanaście komentarzy pod ostatnim rozdziałem, które jak zwykle zmotywowały mnie do działania, a efektem tego jest rozdział powyżej. Jak też obiecałam, kolejny pojawił się znacznie wcześniej, bo nie cały tydzień po dodaniu i prawdę powiedziawszy miałam zamiar opublikowania go dopiero w piątek, ale niech stracę. Muszę przyznać, że jak rzadko kiedy, jestem z niego całkiem zadowolona, jednak czuję malusieńki niedosyt. Obiecuję, że niedługo będziecie mogli przeczytać coś nasiąkniętego akcją, tylko dajcie mi troszkę czasu, bym mogła stworzyć do tego odpowiednią sytuację. Teraz mam taką malutką prośbę. Każdy kto przeczytał rozdział, niech zostawi po sobie jakiś ślad. Chciałabym zobaczyć dla ilu wspaniałych ludzi piszę. Ponadto z rozdziału na rozdział, powoli zaczęła spadać liczba komentarzy i to nie tak, że jest to denerwujące, ale zaczynam mieć obawy, że robię coś źle. Więc jeśli tak naprawdę jest, napiszcie mi, bo lepiej żyć ze świadomością niż jej brakiem. Kocham Was!

18 komentarzy:

  1. Rozdziała genialny i mówię to z ręką na sercu ;)
    Kocham Cię za to jak piszesz <3
    Jesteś cudowna ;***
    Łezki pojawiły się w moich oczach kiedy była wzmianka o Lou i El, to trochę smutne ;(
    Ale mam nadzieje że Louis posłucha rady Scarlett i ruszy dalej :))
    Będzie szczęśliwy i taki jak kiedyś ;)
    Czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.


    http://stay-out-from-me.blogspot.com/
    http://one-day-with-them.blogspot.com/
    http://the-love-and-pain.blogspot.com/
    http://four-other-worlds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny, czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie<3 Z resztą jak zawsze:D Nie mogę doczekać się nn:)
    iamabigtrouble.blogspot.com // Juliet

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś wspaniała, aż nie wiem co powiedzieć. Tyle niesamowitych środków stylistycznych (wiem, że teraz brzmię jak polonistka) sprawia, że aż miło się czyta. Piszesz na prawdę świetnie i te wszystkie historie... ach. Wkręcam się coraz bardziej. Czuję się niemal jak ich naoczny świadek. Piszesz na prawdę fantastycznie i osobiście lubię czytać takie motywujące komentarze, ale odjęło mi mowę i nie mam pojęcia co jeszcze dodać. Więc zostaje mi tylko czekać do następnego i mieć nadzieję, że pojawi się niedługo.
    Buziaki
    Candice xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. genilany wyszedł,mam nadzieje,ze teraz z Louis'em wszystko będzie ok i będzie chodził szczęśliwy!masz talent <3 pisz częściej rozdziały,nie mogę się doczekać nowego ;3
    zapraszam do mnie: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/
    ŻYCZĘ WENY ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Omfg, co za wspaniały rozdział. Zdecydowanie jeden z najlepszych jakie tu przeczytałam. Co ja pisze. Wszystkie są niesamowite, no, ale ten? I D E A L N Y !! Niekiedy aby rozdział był dobry potrzeba dobrego wątku przesączonego miłością, który zawsze wszystkich uszczęśliwia i zadowala(If you know what i mean), ale ty? Ty tego nie potrzebujesz bo bez tego potrafisz sprawic aby rozdział był na prawdę niesamowity.
    Jestem ciekawa dalszych wydarzeń związanych z Zaynem i Rosalie. Nie wiem co o tym sądzic. Jestem niemal przekonana, że na pewno mnie zadziwisz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że dzisiaj tak króciótko, ale przez wyjazdy mam strasznie mało wolnego czasu :C Chciałam skomentować, bo wiem, że miło jest, gdy ktoś to robi, dając ci motywację do dalszego tworzenia :) W każdym razie zgadzam sie z dziewczynami i również uważam ten rozdział za genialny <3 Widać, że masz naprawdę wielki talent, bo naprawdę świetnie wczułam się w historię! A uwierz mi, mnie nie jest łatwo zaimponować :P
    W każdym razie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i wprost nie mogę się doczekać sytuacji Zayn-Rosalie, bo ciągle wierzę, że miłość nie umiera <3
    Merr
    Ps zapraszam do siebie na rozdział 13 :>

    OdpowiedzUsuń
  8. genialne! rozdział wyszedł wspaniale! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest boskie
    nic dodać nic ująć
    mam nadzieję, że jak będziesz miała chwilkę czasu to wpadniesz do nas
    http://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak napiszesz jakąś książkę to daj znać na pewno ją sobie kupię.!;d;d
    A tak serio to jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu. Piszesz wspaniałym, delikatnym językiem sprawiającym że twoje opowiadanie czyta się z wielką lekkością. Nie ma rzeczy do której bym się tu mogła przyczepić.
    Życzę dużo, dużo, dużo weny!
    CAŁUJĘ
    http://snytomarzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety dopiero teraz znalazłam by wejść na Twojego blogu, nadrabiając jego dwa rozdziały.
    Po prostu da się to opisać jednym słowem: WSPANIAŁE !
    Bieg wydarzeń na prawdę mi się podoba i styl, jakim piszesz, jest wspaniały. Jak wspomniałam wcześniej, z jednej czynności, którą można opisać w trzech słowach, ty piszesz na parę linijek. Rzadko się spotyka takie osoby.
    Życzę dużo weny i do zobaczenia na kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, ze dodasz szybko.
    Pozdrawiam.
    - M.

    http://sick-with-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko, jaki ten rozdział jest słodki! *.* Cały czas przed oczami mam moment, w którym Louis trzyma Scarlett na rękach i bierze rozbieg, by wskoczyć do wody. To było nie dość, że zabawne to jeszcze takie magiczne! Nie wspomnę już o ich rozmowie na polanie i moście. Dobrze, że się wyjaśniło dlaczego Lou był taki przygnębiony. W pewnym momencie myślałam, że zrobisz tak, że wesoły i zwariowany Tomlinson to tylko obrazek dla mediów, a tak na prawdę będzie ponury i chamski. Ale nie! Jest mój ulubiony wariat Louis The Tommo Tomlinson, którego uwielbiam! W każdym bądź razie, chcę żebyś wiedziała, że prowadzisz świetne opowiadanie, które z każdym nowym rozdziałem ciekawi i intryguje mnie coraz bardziej. Czekam więc na dalsze losy bohaterów i życzę tobie dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest takie słodkie i cudowne.
    Ten moment ze skoczeniem do wody był taki...romantyczny? Nie wiem, ale strasznie mi się podobał. Jestem zachwycona tym jak piszesz i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. genialny rozdział *,*
    świetny jest wątek z Louis'em i Scarlett ♥
    bosko piszesz! masz wielki talent ;*
    weny i czekam na następny :)

    http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ostatnio nadrabiałam u ciebie rozdziały, gdyż wciągnęło mnie twoje opowiadanie. Dodałam się także już do obserwatorów.
    Louis pasuje do Scarlett i uważam, że ciągnie ich do siebie, takie odnoszę wrażenia. I to było słodkie kiedy Lou wskoczył z Scarlett do wody. I dobrze też, że powiedział jej dlaczego chodzi taki smutny, myślę, że teraz będzie lepiej.
    Napiszę jeszcze, że masz bardzo fajny styl pisania. Lekki i fascynujący. Lubię czytać to co wychodzi ze stukotu twojej klawiatury.
    O właśnie na esce leci One Direction, podjarka xd *.*
    Dobra nie ważne, hahaha. Czekam na 10 rozdział. Właśnie kiedy się pojawi?????

    +Jeśli masz czas i ochotę zapraszam do siebie, gdzie dopiero jest prolog, ale może Ci się spodoba : http://battle-of-destiny.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Mia ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Zazdroszczę Ci talentu. Widać, że z każdym nowym rozdziałem się rozwijasz i pisanie przychodzi Ci z łatwością. Na prawdę chciałabym pisać tak jak ty ;)
    Osobiście kocham ten rozdział. Scarlett i Louis <3 Idealni są dla siebie. No i może Tommo zapomni dzięki niej o Eleanor, wtedy mógłby zakochać się w Scarlett.
    Czekam na dalsze rozdziały, pozdrawiam i życzę głowy pękającej od weny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. hej , hej!
    tak wiem, dosc dlugo mnie tu nie bylo :'( ale nadrabiam straty, spokojnie <3
    Wiesz co mnie najbardziej ucieszylo<3? to, ze z rozdzialu na rozdzial jestes wspanialsza, dojrzalsza, a slowa charakteryzuja sie tym, ze plyna prosto z serca. widac, ze maz jakies doswiiadczenia, ze jestes osoba z uczuciami, ktore tak klarownie do mnie trafiaja! jejciu ^.^ jestes zywym przykladem na to, ze praktyka czyni mistrza. my, Twoje czytelniczki, mozemy nadac Ci juz te miano. swymi slowami oplatasz naszze sercela, przynajmniej moje <3<3<3
    Wiesz? Strasznie kibicuje Louisowi i Scarlet :) baaardzo. mysle ze ona sprawi, ze jegi czarne mysli pojda w niepamiec :)

    coz tu duzo mowic?

    pieknie<3
    dziekuje ze pomimo tylu luk, wciaz ze mna jestes :') ti niewiarygodne, jacy ludzie potrafia byc wspaniali :)

    caluje ;*

    OdpowiedzUsuń