- Co proszę? – spytałam z niedowierzaniem, stojącego przede mną chłopaka. Cały czas patrzyłam mu prosto w jego zielone oczy. Miałam wielką nadzieję, że się przesłyszałam.
- Nie kocham cię Chealsy. – odpowiedział znacznie ciszej niż wcześniej. Dlaczego on mi to robi do cholery?! – Przez cały czas bawiłem się tobą. Potrzebowałem jakiegoś oderwania się od codzienności. Tylko do tego byłaś mi potrzebna. – mówił z takim spokojem, jakby to dla niego było normalne. Nie poznawałam go.
Nastała krępująca cisza. Chłopak przez cały czas patrzył na mnie, oczekując z mojej strony jakiejś reakcji. Co jakiś czas, nerwowo zagryzał wargę, a jego oddech stał się cięższy i szybszy. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, a co dopiero powiedzieć. Jego słowa naprawdę mnie zabolały. Przecież niejednokrotnie mówił mi, że mnie kocha, a tak naprawdę przez cały czas ten czas byłam okłamywana. A przecież obiecał, że mnie nie skrzywdzi.
Robiąc krok w stronę chłopaka, wymierzyłam mu siarczysty cios w policzek. Nie dając wypłynąć łzom, które z każdą chwilą coraz bardziej cisnęły mi się do oczu, spojrzałam na szatyna z wyrzutem. Harry popatrzył na mnie przepraszająco, po czym spuścił wzrok. Biorąc głęboki oddech, wyminęłam go i trzaskając drzwiami, wyszłam z jego pokoju, a następnie zbiegając po schodach, rzuciłam krótkie cześć, stojącemu w holu, mulatowi i opuściłam ich dom.
Zamykając się w swoim pokoju na klucz, zaczęłam chodzić nerwowo w kółko. Po paru okrążeniach, usiadłam zrezygnowana na łóżku, następnie kładąc się na plecach. Patrząc w biały sufit, analizowałam każde jego słowo, które wypowiedział dzisiejszego dnia. Nie spodziewałam się tego. Byłam wściekła na Stylesa. Miałam ochotę się wykrzyczeć, mówiąc przy tym jak bardzo go w tej chwili nienawidzę. Chciało mi się płakać, lecz on nie był wart moich łez, smutku i bólu. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji.
Mieszanie byłego chłopaka z błotem w myślach, przerwało głośne pukanie do drzwi. Ciekawego kogo tu niesie. Pomyślałam. Powoli podnosząc się do pozycji siedzącej, wstałam z łóżka i wolnym krokiem podeszłam pod drzwi. Przekręcając zamontowany w nich zamek, otworzyłam je na oścież. W progu stały Jessica i Scarlett. Uśmiechają się do nich, wpuściłam je do swojego królestwa.
- Jak tam? – spytała się mnie Jess, która od razu po wejściu do środka, rzuciła się na moje łóżko. Siadając na jego końcu, obok Scarlett, popatrzyłam kolejno na moje przyjaciółki. Brakowało tylko Rosalie.
- Harry ze mną zerwał. – powiedziałam. Dziewczyny wytrzeszczając oczy, popatrzyły na mnie z nieukrywanym przejęciem. Wzruszyłam jedynie ramionami. – Po prostu, jak on to ujął, byłam dla niego tylko zabawką. – objaśniłam, robiąc w powietrzu cudzysłów przy ostatnim słowie.
- Tak nam przykro. – odezwała się Scarlett i obejmując mnie, przyciągnęła do siebie. Położyłam jej głowę na kolanach, a dziewczyna zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Nie przejęłaś się tym za bardzo. – skomentowała Jessica, uśmiechając się lekko.
- Stwierdziłam, że nie będę przez kogoś takiego wylewała morza łez. – odpowiedziałam.
- Bardzo dobrze Chealsy! Tak dalej!
- A jak u was? – spytałam po chwili ciszy. – Przepraszam, że was przez niego zaniedbywałam. – dodałam szybko, robiąc smutną minę. Na samą myśl, że dla kogoś takiego, przestałam spędzać czas ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami, zrobiło mi się niedobrze.
- Daj spokój. – odezwała się Scarlett. – Nic się przecież nie stało. Chciałaś po prostu się nim nacieszyć, w końcu już za niecałe trzy tygodnie wracają do Londynu. U mnie ogólnie wszystko dobrze. Eleonor poprosiła abym zajęła się Louisem, który ponoć uważa mnie za coś więcej niż przyjaciółkę, jednak ja w to nie wierzę. – powiedziała, robiąc smutną minę.
- Na pewno coś w tym jest, skoro zaprosił cię gdzieś dziś wieczorem. – odpowiedziała Jess, szturchając ją w bok i uśmiechając się szeroko. – A ja jedynie wam powiem, że ostatnio moje życie, wygląda niczym wyrwane z telenoweli. Nie dostałam się na studia, skłóciłam ze sobą Nialla i Liama. Dacie wiarę, że oboje coś do mnie czują?! – spytała i wymachując rękami, zrobiła zdziwioną minę. – Podczas tej całej imprezy pobili się o mnie.
- Co?! – spytałyśmy się równocześnie ze Scarlett prawie, że krzycząc. Dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami i kładąc głowę na mojej poduszce, spojrzała w sufit.
- I teraz nie wiem co mam zrobić. – odpowiedziała bezradnie, cały czas patrząc tępo w sufit. – Obiecałam Zaynowi, że pomogę mu ich jakoś pogodzić. Powiedział, że powinnam dokonać wyboru, bo będą ze sobą walczyć do śmierci, chyba, że wcześniej im się znudzę. A ja nie wiem co mam zrobić. Niby bardziej na chłopaka dla mnie odpowiedniejszy byłby Niall. Czuję to coś do niego, jednak nie chcę zranić Liama. – dodała.
- Szczerość jest najważniejsza. – zabrała głos Scarlett. – Jeśli kierowałabyś się szczęściem kogoś innego, a kosztem swojego cierpienia, to pamiętaj, że sprawisz, iż oboje będziecie nieszczęśliwi. – wyjaśniła jej. – Kieruj się sercem.
- Wiesz co? Masz rację! – odpowiedziała entuzjastycznie. – Wiem co muszę zrobić. – dodała i schodząc z łóżka, wybiegła z pokoju.
*Oczami Scarlett
Siedząc na cienkim kocu, rozłożonym na pomoście, znajdującym się nad często odwiedzanym przeze mnie jeziorkiem, oglądaliśmy powoli zachodzące słońce. Pomysł z piknikiem, na który wpadł Louis był strzałem w dziesiątkę. W jego towarzystwie czułam się naprawdę dobrze. Jedynym minusem było to, że przy Tomlinsonie zapominałam o całym świecie.
- Pamiętasz nasze pierwsze wspólne popołudnie w tym miejscu? – z zamyślenia wyrwał mnie głos szatyna, siedzącego po przeciwnej stronie koca. Na samą myśl o tamtym dniu, robiło mi się ciepło w sercu.
- Jasne. – opowiedziałam i spojrzałam na chłopaka. Delikatnie uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. – Było naprawdę świetnie, poza tym, że postanowiłeś pokąpać się w tej wodzie i uwzględniłeś też w tym mnie. – dodałam i odwróciłam się w stronę zachodzącego słońca. Moich uszu dobiegł melodyjny śmiech Louisa. – No co? – spytałam po chwili, spoglądając na Tomlinsona ze zdziwieniem.
- Twój krzyk wystraszył te wszystkie ptaki. – odpowiedział i wybuchł głośnym śmiechem. Bardzo śmieszne Tomlinson.
- Uważaj żeby za chwilę twój rechot ich nie spłoszył. – odgryzłam się i pokazałam chłopakowi język.
Nie odzywając się do siebie, oglądaliśmy zachodzące słońce, odbijające się w ciepłej tafli jeziorka. Był to naprawdę szczególny widok. Cieszyłam się, że był przy mnie Louis, chociażby nawet jako przyjaciel.
Odwracając się na chwilę w stronę Louisa, obserwowałam jak chłopak powoli wstaje z koca, trącając przy tym lekko wiklinowy koszyk. Wolnym krokiem zaczął iść w moją stronę. Kiedy stanął nade mną, na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek. O nie Tomlinson, nawet o tym nie myśl.
- Nie ma takiej opcji. – powiedziałam. Chłopak zrobił minę smutnego szczeniaczka. – To na mnie nie działa. – zakomunikowałam mu, śmiejąc się pod nosem.
- Proszę cię Scarlett. Bez ciebie nie będzie tak fajnie, jak kiedyś. – odparł i podał mi rękę. Przez chwilę zawahałam się, jednak zaraz ścisnęłam jego dłoń. Szatyn pomógł mi wstać. Kiedy staliśmy ramię w ramię na końcu pomostu, spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. – Gotowa? – spytał, a ja niepewnie skinęłam głową. Tomlinson złapał mnie za dłoń. – To na trzy. Raz. Dwa. Trzy!
Do mojej głowy przypłynęły wspomnienia z tamtego popołudnia. To w tedy obdarzył mnie swoim zaufaniem. Opowiedział mi o tym co go trapiło. O fanach i Eleonor, którą przez nich stracił. Od tego czasu, z każdym kolejnym upływającym dniem, zaczynało mi na nim coraz bardziej zależeć. Starałam się być zawsze blisko. Być powodem, dla którego zaczął się uśmiechać. Stać się kimś kogo mógłby pokochać.
Znów znaleźliśmy się pod wodą, tylko, że tym razem sama wyraziłam na to zgodę. Po chwili wypłynęłam na powierzchnię. Przetarłam oczy, do których napłynęła woda z jeziora. Następnie obróciłam się dookoła, w poszukiwaniu Louisa. Chłopak znajdował się zaraz za mną. Kiedy nasze spojrzenia napotkały się, brunet uśmiechnął się do mnie.
- W tedy między nami, zawiązała się więź, która po czasie przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. – odezwał się po chwili. – Od tego dnia powoli zaczynałem zapominać o swoich problemach, które na jakiś czas mnie zmieniły. To tylko dzięki tobie. Jesteś naprawdę niesamowita. – odpowiedział i przysuwając się bliżej, delikatnie musnął mój lewy policzek.
Ponownie siedząc na pomoście, Louis ściągając wszystkie postawione na kocu naczynia, podniósł materiał i okrywając mnie nim, zajął miejsce obok. Podziękowałam Louisowi za miły gest, na co on odpowiedział szczerym uśmiechem. Krzyżując ręce na klatce piersiowej, zaczął jeździć dłońmi bo odkrytych ramionach.
- Zmieścisz się. – oznajmiłam i przysuwając się bliżej chłopaka, oddałam mu połowę koca.
- Dzięki. – odpowiedział. – Ten dzień był jednym z najlepszych, bo spędziłem go z tobą. – odezwał się po chwili. Poczułam jak moje serce bijące w lewej piersi, przybrało tępa, a policzki lekko się zarumieniły. – Szkoda, że powoli znów inni przejmują władzę nad moim życiem, podejmując za mnie decyzje.
- Co masz na myśli? – spytałam i spojrzałam na chłopaka.
- Na pojutrze zostałem umówiony na randkę z córką jakiegoś wpływowego producenta muzycznego. Chcą z nas zrobić nową idealną parę. – powiedział, a ja poczułam jakby mój świat w jednej chwili się zawalił.
***
Cześć :* No więc kto się spodziewał takiego obrotu sprawy? Przyznawać mi się tutaj. Myślicie, że Louis czuje coś więcej do Scarlett, czy tylko traktuje ją jako najlepszą przyjaciółkę? A Harry przed wyjazdem pogodzi się z Chealsy? Przyznam szczerze, że zniszczyłam ten rozdział. Pierwsza perspektywa mogła być bardziej dramatyczna, zaś druga romantyczniejsza. Przepraszam. Chciałabym wam ogłosić, że już możecie wyczekiwać końca, który niedługo nadejdzie. Dziękuję za komentarze i proszę Was bardzo abyście pozostawiali po sobie jakąś opinię, to jest naprawdę bardzo miły gest. Kolejny rozdział powinien pojawić się niedługo. Do następnego kochani ;*