niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 4


          Obudził mnie donośny dźwięk, jaki wydawał mój budzik, sygnalizując mi, że czas najwyższy wstawać. Błądząc ślepo ręką po powierzchni szafki nocnej, szukałam urządzenia, które przez wszystkich lubiących sobie dłużej pospać, nie bez powodu nazywane było wrogiem. Kiedy już je odnalazłam, nie skazując moich uszu na utratę słuchu lub jego pogorszenie się, wyłączyłam metalowy przedmiot. Powoli zaczęłam podnosić powieki, odsłaniając parę moich brązowych oczu. Rozglądnęłam się po pokoju, który rozjaśniały promienie słoneczne, przedzierające się przez otwarte okno. Każdego ranka od niepełnych dwóch lat, powtarzałam tę czynność. Bałam się, że mój pobyt w Nowym Jorku, któregoś dnia po przebudzeniu okaże się tylko snem, właśnie dobiegającym swojego końca. Nie chciałam znów obudzić się w Londynie, pośród szarych kamienic, które mimo swojego koloru i stanu, dla wielu z nas mogły wydawać się piękne. Pewnie byłabym jedną z tych osób, gdyby nie to, że z każdym wspomnieniem o tym europejskim mieście, przypominały się również wszystkie problemy, którym nie stawiłam czoła, lecz uciekłam jak najgorszy tchórz. Mimo to, stwierdzenie, że nie tęskniłam za tamtym miejscem, nie do końca było trafne, gdyż pewna cząstka mnie utkwiła tam na dobre. Jednak zdążyłam pokochać słoneczny Nowy Jork, gdzie wyraźnie odżyłam. Mam wszystko to, co potrzebne mi do szczęścia, kochającą ciocię, wspaniałe przyjaciółki i nowe życie. Nie mogę powiedzieć, że bez zmartwień. One zawsze były, są i będą nierozłączną częścią nas, ale to z pewnością nie tej samej wagi co wcześniej. To nie ta sama rzeczywistość.
          Nie wracając już do nieprzyjemnych dla mnie wspomnień, leniwie odrzuciłam cieplutką kołderkę na bok i zsunęłam się z łóżka. Powoli podeszłam pod białą szafę i odsuwając jedną z szuflad, wyciągnęłam z jej dna białą, koronkową bieliznę. Następnie uchylając drzwiczki wysokiego mebla, zaczęłam gorączkowe poszukiwania stroju, który mogłabym założyć dzisiejszego dnia. Po kilkukrotnym przeglądnięciu każdej z półek, padło na szare, pocieniowane rurki, białą bluzkę z podobizną Kermita – zielonej żaby z mupetów, oraz czarny, rozpinany sweterek. Z przygotowanymi przez siebie rzeczami, udałam się do łazienki, małego pomieszczenia wyłożonego oliwkowymi płytkami. Kiedy już się tam znalazłam, położyłam ubrania na wiklinowym koszyku, stojącym przy oknie, które przysłoniłam spuszczając do końca roletę. Zdjęłam szarą piżamę i odkręcając kurek z zimną wodą, weszłam do kabiny prysznicowej. Lodowata ciecz, która zaczęła spływać na moje zaspane ciało, natychmiast je rozbudziła. Biorąc do ręki zieloną gąbkę z dodatkiem mydła, zaczęłam szybkimi, okrężnymi ruchami wmasowywać substancję w moje ciało, tak, że powstawała na nim pieniąca się biała piana.
          Wychodząc z pod prysznica, ściągnęłam z wieszaka biały ręcznik, którym dokładnie się wytarłam. Na suche ciało, założyłam bieliznę i podeszłam do lustra, gdzie przemyłam twarz i wyszczotkowałam zęby. Następnie biorąc do ręki antyperspirant, podniosłam rękę do góry i posmarowałam nim pachę, każdą po kolei, a następnie odłożyłam go na bok. Sięgając po ulubioną wodę perfumowaną, spryskałam się nią, pozostawiając na ciele mokrą, pachnącą plamę, która po chwili wsiąknęła w moją skórę. Rozczesałam włosy, naturalnie układające się w fale i związałam je w wysokiego kucyka.
          Ponownie stojąc przy lustrze, tym razem już ubrana, na powiekach namalowałam czarne, równe kreski eyelinerem, rzęsy zaś podkręciłam tuszem. Ostatni raz rzuciłam spojrzeniem na odbijającą się postać, lekko się do niej uśmiechając. Powoli opuszczając łazienkę, udałam się do swojego pokoju, mieszczącego się zaraz obok. Chwyciłam leżącą na szafce komórkę i zauważyłam, że mam jedną, nieprzeczytaną wiadomość, która musiała przyjść kiedy przebywałam w łazience.
Jessica: Scarlett wpadła na jakiś pomysł, który jak ona twierdzi na pewno nas zainteresuje. Mamy się spotkać w Central Parku o ósmej. Nie spóźnij się!

          Popatrzyłam na zegarek. O kurczę! Mam niecałe piętnaście minut na dojście! Nie tracąc więcej czasu, którego w tej sytuacji potrzebowałam, chwyciłam swoją czarną torebkę z książkami szkolnymi przewieszając ją przez ramię. Założyłam na nogi czarne conversy i wybiegłam z mieszkania. Zamknęłam je na klucz i pędem udałam się w stronę Central Parku, gdzie miałam spotkać się z dziewczynami. Czynność utrudniał mi mój brzuch, który domagał się o dostarczenie mu potrzebnych składników odżywczych.
          Cała zdyszana przekroczyłam granicę miejsca umówionego spotkania, jednak w dalszym ciągu nie przestawałam biec. Byłam i tak już spóźniona te kilka minut. Zatrzymałam się dopiero na moście, rozciągającym się nad Żółwim Stawem, gdzie dosyć często przesiadywałam w wolnych chwilach, czy to z dziewczynami lub sama. Było to naprawdę piękne miejsca, a zwłaszcza jesienią. Drzewa wówczas przybierały różne, ciepłe barwy, dzięki czemu było tak kolorowo. Wiosną też nie było gorzej. Na gałązkach pojawiały się pąki, które lada dzień miały wypuścić różnorodne kwiaty, a zwierzęta budziły się do życia. Zaczęłam dyszeć ze zmęczenia i obierając się tylną partią ciała o barierkę, rozglądnęłam się dokładnie dookoła, w celu wypatrzenia moich przyjaciółek.
- Wiesz, która jest godzina?! – dobiegł mnie głos Jess, która dosłownie sekundę późnij stanęła przede mną, krzyżując ręce na piersiach. Była ubrana w wełniany biały sweterek, leginsy w odcieniach szarości z norweskimi wzorami oraz czarne vansy. Włosy związane były w luźnego koka, a jej twarz pokrywał delikatny makijaż. – Miałaś być punktualnie o ósmej, a nie spóźnić się czternaście minut! – oznajmiła i popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem, po którym obie wybuchłyśmy niepochamowanym śmiechem.
- A tak na marginesie, gdzie są dziewczyny? – spytałam, kiedy zdążyłyśmy się uspokoić. Popatrzyłam na boki. Najpierw w lewo, potem w prawo.
- Poszły w twoje ślady i jeszcze nie przyszły. – oznajmiła. – Ciekawa jestem co też takiego ma nam do powiedzenia Scarlett. – dodała po chwili milczenia i zamyśliła się.
- Ja też, ale pewnie już wkrótce się dowiemy. – stwierdziłam, kiedy dostrzegłam zbliżającą się ku nam pozostałą dwójkę, które o czymś rozmawiały. Jessica spojrzała najpierw na mnie, a potem w stronę dziewczyn.
- Nareszcie! – krzyknęła. – Ileż można czekać?! – spytała podirytowana. – Zresztą nie ważne. – nie czekając na udzielenie jej odpowiedzi, w postaci prostych wyjaśnień czemu się stało tak, a nie inaczej, zamaszyście machnęła ręką w powietrzu. – Lepiej mów co chciałaś nam powiedzieć. – zwróciła się do ciemnowłosej dziewczyny, która nic nie odpowiadając skierowała się w stron, gdzie znajdowała się ,,nasza’’ ławka, a my zaraz za nią. Kiedy doszłyśmy do celu i zajęłyśmy miejsca, w milczeniu czekałyśmy na to, co nasza przyjaciółka chciała nam przekazać.
- Za miesiąc przystąpimy do egzaminu dojrzałości, potocznie zwanym maturą. – oznajmiła patrząc na każdą z nas, co ułatwiało jej to, że jako jedyna stała.
- Tak jak byśmy nie wiedziały. Chcesz żebyśmy się już zaczęły denerwować? – spytała ją Chealsy, teatralnie przewracając oczami.
- Nie o to chodzi. – odpowiedziała, kręcąc lekko głową. – Od dłuższego czasu, każda z nas zastanawiała się na studiami, aż w końcu obrała kierunek, który jej najbardziej odpowiadał, prawda? – wszystkie pokiwałyśmy tylko głowami, w celu potwierdzenia jej słów, mimo tego, że brunetka o tym doskonale wiedziała. – W Nowym Jorku nie ma na przykład uczelni w kierunku zarządzania. Żeby się dalej kształcić musiałybyśmy się rozdzielić, czego żadna z nas nie chce.
- A więc o to chodzi! Już zaczynasz za nami tęsknić! – powiedziała triumfalnie Jessica.
- Nie. Po prostu pomyślałam, że może mogłybyśmy przeprowadzić się do Los Angeles. Tam jest dosłownie wszystko. – oznajmiła. – Co wy na to? – dodała, patrząc na każdą z nas z nieukrywaną nadzieją.
- Los Angeles? – spytałam z niedowierzaniem. – Mówisz poważnie? Przecież to jest na drugim końcu Stanów.
- Ja jestem zdecydowana, ale wy jeszcze na spokojnie sobie to przemyślcie. Mamy sporo czasu na podjęcie ostatecznej decyzji. – mówiła spokojnie.
          Zamiast dzisiaj iść do szkoły, udałyśmy się do domu Scarlett. Po paru minutach marszu, doszłyśmy na miejsce. Był to niewielki dom z białymi ścianami i czarną dachówką. W ogródku rosły przeróżne, tropikalne krzewy. Z tyłu za to znajdował się niewielki basen. Szybko weszłyśmy do środka. Pozostawiłyśmy nasze torby razem z obuwiem w przedpokoju i udałyśmy się do pokoju naszej przyjaciółki. Był to niewielkie pomieszczenie z brązowymi ścianami i podłogą w postaci parkietu. Na ścianie nad łóżkiem, wywieszone były fotografie naszej czwórki. Naprzeciwko znajdowała się ogromna szafa, a obok niej biurko, przed którym stał czerwony fotel obity skórą. Na blacie spoczywał laptop, mała, biała lampka oraz brązowa skrzyneczka z biżuterią.
- Przepraszam za bałagan. – odezwała się Scarlett. Wszystkie popatrzyłyśmy na nią jak na idiotkę. Nasza przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami. – Napijecie się czegoś? – zaproponowała i nie czekając na odpowiedź, opuściła pomieszczenie, w celu udania się do kuchni po napoje. Do czasu jej powrotu zdążyłyśmy się już rozgościć.
- Wiecie co?! – zaczęła szatynka. – W sumie przeprowadzka do Los Angeles nie jest złym pomysłem. Zamieszkałybyśmy same i mogłybyśmy robić co i kiedy chcemy. – powiedziała z uśmiechem na twarzy, jednocześnie włączając laptopa.
- Jess ty nam lepiej powiedz, co cię tak ciągnie do tego miasta. – odezwała się Chealsy, patrząc cały czas w jej stronę.
- Los Angles to piękne miasto, które dość często odwiedzają One Direction. – odpowiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha. Razem z pozostałą dwójką moich przyjaciółek wymieniłyśmy się spojrzeniami. Jessica miała obsesję na punkcie tego zespołu. Dzień w dzień nawijała nam jacy to oni są słodcy, przystojni, utalentowani. Niestety, osobiście nie kojarzyłam ich, ani z wyglądu, ani nie znałam żadnej piosenki. – A wiecie, że jesienią wychodzi ich nowa płyta Take Me Home? – spytała podekscytowana, a my zaprzeczyłyśmy.
- Chyba zapomniałaś, że my ich w ogólnie nie znamy. – odpowiedziała w imieniu naszej trójki blondwłosa.
- Więc czas najwyższy, abyście ich w końcu ujrzały oraz posłuchały jak cudnie śpiewają. – stwierdziła i obracając się do przenośnego komputera Scarlett, wystukała coś na klawiaturze. Kiedy skończyła wstała i podnosząc urządzenie, podeszła do nas. – Panienki, patrzcie i podziwiajcie! Oto One Direction w całej okazałości! – zapowiedziała, siedząc już w środku, a my zaczęłyśmy się śmiać. Nagle z głośniczków zaczęła dobiegać nas czysta melodia, do której po kilku sekundach dołączone zostały słowa. Pierwszy z chłopców, szatyn z dużymi brązowymi oczami miał bardzo ładny, delikatny głos. Stał w samym centrum, przed schodami, na których stopniach porozstawiani w równych odstępach stli pozostali członkowie tego zespołu. Popatrzyłam kolejno na każdego z nich. W sumie nie dziwię się, że Jessica tyle wspominała o ich wyglądzie. Są naprawdę przystojni. Przy jednym zatrzymałam się troszkę dużej. Był to chłopak, którego znałam, a może z kimś pomyliłam?
          Oznajmiłam dziewczynom, że muszę już iść. Pożegnałam się i wychodząc z sypialni Scarlett, zbiegłam po schodach i zakładając na nogi trampki oraz przewieszając torbę przez ramię wyszłam z domu. Bez zastanowienia, udałam się do Central Parku. Chciałam wszystko na spokojnie przemyśleć. Usiadłam w cieniu, jaki rzucało drzewo. W mojej głowie był tylko on. Ideał wielu nastolatek, a także i mój, przy czym ja go poznałam o wiele wcześniej. Zanim stał się sławny. Kiedy zobaczyłam go w teledysku, czas dla mnie się zatrzymał. Nie zwracałam uwagi na dziewczyny kierujące maślane spojrzenia w ekran, piosenkę czy resztę zespołu, który wręcz wielbiła maja przyjaciółka. Znów usłyszałam jego melodyjny głos, niegdyś sprawiający, że miękły mi kolana. W oddali zobaczyłam jego piękne oczy, w których tak często tonęłam. To na pewno był on. Ktoś, kogo kiedyś kochałam. Osoba, która stała się dla mnie kimś bardzo ważnym. Czując, że już tracę kontrolę, zakryłam twarz dłońmi i dałam upust emocjom. Dlatego między innymi chciałam wyjść z domu mojej przyjaciółki, nie chciałam żeby widziały, że płaczę. Czemu tak zareagowałam na jego widok? Nie wiem. Najwidoczniej to nie było zależne ode mnie, przecież minęło dużo czasu odkąd się rozstaliśmy. Nie myślałam o nim, nie chciałam. Już go nie kochałam, a może tak sobie tylko wmawiałam? Nie wiedziałam co się zaczęło ze mną dziać. Do mojej głowy zaczęły napływać wszystkie związane z nim wspomnienia. Próbowałam nad tym zapanować, ale nie dałam rady. Chciałam się wykrzyczeć, ale coś mnie powstrzymywało.
          Nagle usłyszałam dźwięk wydawany przez mój telefon. Momentalnie podniosłam zaciśnięte powieki. Z oczu poleciały kolejne strumienie łez. Sięgnęłam po leżącą obok torbę i gorączkowo zaczęłam poszukiwania komórki. Kiedy już ją znalazłam, spojrzałam na wyświetlacz. Chealsy.
- Tak? – spytałam do aparatu, trzymanego przy prawym uchu.
- Rosalie? Gdzie ty jesteś? Czemu musiałaś tak wcześnie wyjść? – zadawała pytania, jedno po drugim.
- Tylko nam nie mów, że ciocia na ciebie czekała, bo jeszcze przez następne trzy godziny powinnyśmy być w szkole. – dodała Scarlett.
- Po prostu musiałam coś przemyśleć. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Coś się stało? – spytała Jess z troską. Masz dziwny głos. – dodała po chwili.
- Nie, nic. Potrzebowałam pobyć chwilę w samotności. – nie chciałam im nic mówić, przynajmniej na razie. – Spotkamy się wieczorem? – zaproponowałam.
- Jasne. Będziemy czekały na naszej ławce. – odpowiedziała blondwłosa i żegnając, rozłączyła się. Odetchnęłam z ulgą i schowałam telefon z powrotem do torby. Będę musiała wymyślić jakąś dobrą wymówkę do tego czasu, bo znając moje przyjaciółki, tak łatwo nie odpuszczą.
***


Cześć kochane! Tak jak obiecałam pod ostatnim rozdziałem, starałam się aby czwórka wyszła o niebo lepsza. Może nie udało mi się to do końca, ale sama jestem z siebie w pewnym stopniu zadowolona. Z ręką na sercu mówię Wam, że starałam się, naprawdę się starałam. Pisałam ten rozdział około sześciu razy, bo cały coś mi nie pasowało i tak stanęło na tym. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. I teraz taka mała informacja, nie sugerujcie się szablonem, że akurat musiał to być Zayn, bo nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to akurat był … . No właśnie, dowiecie się w następnych rozdziałach. A teraz bardzo chciałabym Wam podziękować za te miłe słowa pod ostatnim rozdziałem, naprawdę nie spodziewałam się tego, tak samo jak tylu nominacji, za które również dziękuję i w najbliższym czasie na nie odpowiem. Jak zwykle proszę Was o wyrażanie swojej opinii. Do następnego rozdziału :*

20 komentarzy:

  1. Cudowny jak zawsze :P
    No to teraz dałaś mi powód do tego żebym nie mogła zasnąć dziś wieczorem, nie Zayn to kto?
    Cholera, nie wiem albo mam podejrzenia :P
    Los Angeles? Miasto aniołów :D oj tam przepraszam ale dziś jakoś mi odbija :P
    Mniejsza z tym :P
    Nie wiem czy dam radę wytrzymać do następnego ale będę się starać ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, serio? Jak ja nienawidzę się domyślać, to jest okropne, bo wiem, że i tak nie trafię. Ale widać, że pracowałaś nad rozdziałem, bo jest świetny. <33 Więc wiesz, pisz szybko kolejny, bo trzymasz nas w niepewności. ;* Weny kochana. ;*
    P.S u mnie nowy rozdział :)
    jestemnormalnaonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział ;* podoba mi się, jak wszystko dokładnie opisujesz :) jestem strasznie ciekawa, co dalej :> weny i czekam na następny ♥

    zapraszam do mnie, pojawił się kolejny rozdział :) http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo, kochana <3
    Zazdroszczę Ci talentu do opisów, mi tak zgrabnie nie wychodzą. A może po prostu autor zawszena siebie patrzy najbardziej krytycznym wzrokiem? W każdym razie gratuluję talentu! ;*
    Przez Ciebie będzie mnie teraz zżerać ciekawość. Którego z nich pamięta? Widzę, że jeden z chłopaków dużo poświęcił dla zespołu - miłość... Biedna Rose. W każdym razie, skoro mówisz, że nam tylko mieszasz w głowie tym szablonem, to nie mam pojęcia, który to. Mała podpowiedź? :P
    Co Ty tak latasz z tą Rosalie po świecie? W ciągu czterech rozdziałów przeniosła się z Londynu do New York'u, a teraz ją wyganiasz do LA ;) Nie, żebym miała coś przeciwko. W końcu miasto aniołów piechotą nie chodzi...
    Oczywiście wiem, że doprowadzisz do spotkania Rose z jej dawnym amantem (czytaj jednym z 1d), ale i tak się niecierpliwię, więc dawaj kolejny rozdział!
    Pozdrawiam
    Merr

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe! Jeszcze wczoraj bodajże czytałam poprzedni rozdział, a tu już następny, świetnie xD Dopiero co przeprowadziła się do Nowego Jorku, a teraz Hello Los Angeles, boski pomysł, na serio, po prostu nie mogę sie doczekać następnego rozdziału, mam nadzieję, że pojawi się szybko <3 Czekam na nn ;***
    Pozdrawiam,
    Candice ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Na wstępie chce ciebie uprzedzić, że ostatnio mam problemy z dobraniem jakichkolwiek słów także mój komentarz będzie krótszy niż zwykle.. Rozdział jest świetny, tak jak każdy. Doczekałam cię wreszcie jakiegoś momentu związanego z jej dawnym ukochanym. Jestem ciekawa w jakich okolicznościach spotka się ta dwójka oraz jak na siebie zareagują..
    Życzę ci dużo weny i przepraszam za bezsens mojej wypowiedzi..

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój komentarz nie będzie na tyle długi co poprzednio, gdyż jest już późno..mam nadzieję że zrozumiesz. Cieszę się, że główna bohaterka odnalazła się w nowej sytuacji, w nowym mieście i znalazła przyjaciółki dzięki którym nie jest samotna. Jestem ciekawa dalszego obrotu spraw, odnośnie byłego chłopaka jak i planowanej przeprowadzki. Z niecierpliwością czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Chyba każdy ma w sobie to coś i przy każdym kolejnym zdaniu moja ciekawość jest coraz większa. Już nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, jak potoczą się losy głównej bohaterki i mam nadzieje, że okaże się, że jednak 'stara miłość nie rdzewieje' (:
    A w wolnym czasie zapraszam do siebie na 1 rozdział. :D
    http://you-are-carrying-changes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero zaczęłam czytać Twojego blogga i już jestem w nim zakochana! Uwielbiam Twój styl pisania. Jestem niesamowicie ciekawa jak rozwinie się historia czterech dziewczyn, które [mam nadzieję] wyjadą do LA. Życzę weny i w wolnym czasie zapraszam do siebie :D

    http://i-always-dream-can-come-true.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam i muszęprzyznać, że jest świetny ! Ciekawość knie zżera, który to z chłopaków złamał serce naszej kochanej Rosalie.. Napewno nie jsst to Liam, więc zostaje nam tylko czwótka z nich.. Ja osobiście stawiam na Harrego lub Zayna.. Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać i dowiemy się w przyszłym rozdziale.
    Nic nie szkodzi, że pomyliłaś linki, przyznam.się, że troszkę mnie zdziwiło, że przesyłasz mi skończone opowiadanie, ale przeczytałam i mi się spodobało ;)
    Dodaję cię do obserwowanych i liczë, że kolejny rozdział pojawi sië niebawem ;)
    Pozdrawiam, Heaven.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział wprost genialny.. Bardzo ciekawi mnie co wydarzy się dalej, te wszystkie wydarzenia tak mnie wciągnęły że nie mogę doczekać kiedy pojawi się następny rozdział i jak dalej potoczą się losy naszej Rosalie :)

    letmefeeloursicklove1d.blogspot.com
    pojawił się 3 rozdział, w wolnej chwili zapraszam :)
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :) xx ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy znajdę wolną chwilę, zabiorę się za czytanie... wtedy dam znać co i jak ;) zapowiada się nieźle ♥
    http://hope-love-truth.blogspot.com ---> zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana przeze mnie do Versatile Blogger Award <3
    Więcej informacji u mnie :)
    http://life-is-a-slut.blogspot.com/2013/02/versatile-blogger-award.html

    I zaraz wezmę się za czytanie tego rozdziału, po czym go skomentuję :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Przez ciebie nie będę mogła zasnąć, bo teraz nie wiem kim jest ten ktoś kto ją zostawił. Tzn się domyślam, ale bardzo możliwe, że moje sugestie nie są trafne.
    No i ciekawi mnie też czy Rosalie powie dziewczynom dlaczego wyszła oraz jaki powód skłonił ją do płaczu.
    Ciekawe czy w końcu wszystkie polecą do Los Angeles. Miasto pełnej zabawy i hazardu.
    Życzę dużo weny i niecierpliwie czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział bardzo ciekawy, czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo mi się podoba :D Zajrzałam na twojego bloga :D Zaprosiłaś więc jestem....teraz to ja zapraszam Cię serdecznie na mojego bloga ------------------> http://give-me-love-opowiadnie-one-direction.blogspot.com/ :D Mam nadzieję że będziesz wpadać do mnie oraz oczywiście nie tylko ty :D Więc jeśli odwiedzacie mojego bloga proszę zostawiajcie po sobie ślad :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Moim zdaniem Rosalie nie powinna lecieć do Los Angeles, w końcu dopiero co wyleciała z Londynu do NY i co ? Znowu ma zaczynać życie od nowa ? To może jej źle działać na psychikę. Ale to tylko moje zdanie.
    I zastanawia mnie kim jest ten chłopak, który ją zostawił. Myślałam na początku, że dotyczy to Zayn'a, ale teraz zmieniłam zdanie co do tego. No cóż okaże się przy następnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny <3
    + zaczynam prowadzić drugiego bloga, zajrzyj jeśli masz czas :)
    http://caroline-rulez.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. ''Może nie udało się do końca' ----> A strzelić cię czymś ? :> Właśnie ten rozdział jest jednym z moich ulubionych bo akcja coraz bardziej się rozkręca ^^ Uwielbiam czytać to opowiadanie, fantastycznie wszystko opisujesz i masz bogate słownictwo, co bardzo cenię. Powinnaś być z siebie bardzo zadowolona, jest to jeden z moich ulubionych blogów, mimo że są 4 rozdziały to coś czuję , że wszystko dalej będzie przybierało na akcji, cokolwiek wymyślisz mi się spodoba ;*
    Czekam na Cd, pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń